wtorek, 29 grudnia 2015

parę słów o WOŚP

Zaczynają się przepychanki zwolenników i przeciwników Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, której 24 finał odbędzie 10 stycznia 2016 r.
Ja nie oceniam, nie obliczam, nie spekuluję, tylko pytam?
Jakby to było gdyby wcale nie było Owsiaka? Nigdy. Gdyby nie było WOŚP, tak wcale?
Pomyślcie zanim zaczniecie pluć jadem i oceniać nie znając dokładnie wszystkich faktów, a tylko opierając się na strzępach informacji plątających się po necie i zastanówcie ile w tym jest prawdy co słyszycie i czytacie. Czy przypadkiem nie jesteście manipulowani?
Jeśli ktoś nie chce, nie musi wrzucać do puszek, nikt nikogo do niczego nie zmusza.
I wszystkim życzę z okazji zbliżającego się Nowego Roku, aby ani Wy, ani nikt z Waszej rodziny, przyjaciół, znajomych i ich dzieci nie musiał nigdy korzystać z tych wszystkich sprzętów ratujących życie i pomagających dojść do zdrowia, które mamy w szpitalach właśnie dzięki WOŚP.
Życzę Wam po prostu zdrowia.



sobota, 26 grudnia 2015

świąteczna hipokryzja

Święta.
Z każdej strony, w każdy możliwy sposób napływają życzenia świąteczne. I tradycyjne kartki i osobiście jak się gdzieś w przelocie kogoś spotkało przed świętami, i telefonicznie, i mailowo, i przy użyciu sms, i wszelakich komunikatorów typu WhatsApp, gg, Messenger, Hangouts  itp. I niby ok, bo wiadomo, że każdy chce aby te święta były wspaniałe i ludziom których się lubi życzy się tego samego, czyli wesołych świąt. Jednakże dostałam kilka życzeń typu: spędzenia świąt w gronie najbliższych (no wiadomo z obcymi spędzać ich nie będę), ale z pouczeniem, aby w te święta oddać się atmosferze spotkań rodzinnych i zapachu choinki (moja sztuczna nie pachnie - no może kilka tych gałęzi z żywej choinki pachnie, rzuconych na spód do zamaskowania mało efektownego stojaka, bo na specjalne zamówienie spawany coby utrzymał 3 metrową choinkę) bez użycia internetu, telewizji i tych wszelakich dóbr cywilizacji, które niby zajmują czas. I ja złośliwa bestia, specjalnie sprawdzałam co jakiś czas w komórce, spędzając ten czas z najbliższymi, dostępność tych osób na fejsie, co to mi tak cudownie życzyły odcięcia od świata zewnętrznego (wiadomo internet to i wiadomości i wydarzenia i kultura i nauka itp). I wiecie co? Osoby te były co chwilę dostępne.
Mogę zatem powiedzieć z żalem w sercu, że hipokryzja goni hipokryzję w dzisiejszym świecie. I nie rozumiem, dlaczego uważa się że internet jest złem i niszczy święta i dzieli rodziny. Nie wiem, nie rozumiem, bo mnie, jak również mojej rodzinie, internet bardzo pomaga, nawet w trakcie wspólnego spędzania czasu i rozmowy, bo sprawdzić można tysiąc rzeczy, o których się mówi, np. odległość od pkt A do pkt B na mapach google (wyszło w rozmowie o Sylwestrze i pytania jak daleko mamy z imprezy do domu), długość trwania filmu (wyszło w rozmowie o Gwiezdnych Wojnach, na których ostatnio byłam w kinie i które według mnie trwały za długo), godziny otwarcia Centrum Nauki Kopernik w Warszawie, co też wyszło w rozmowie, czy prognozę pogody na najbliższe dni, żeby wiedzieć czy z rodzinką umawiać się na sanki czy rowery.
Internet pomaga, nawet przy świętach i przy spotkaniu w gronie najbliższych. Internet to nie zło, którego się trzeba wystrzegać, więc życzenia spędzenia świąt bez internetu i to jeszcze od osób, które same z tego dobra cywilizacji korzystają jest według mnie nie na miejscu. Ot i tyle.


Poniżej filmik, który zawsze wywołuje u mnie uśmiech, i uśmiechu przede wszystkim z okazji tych Świąt życzę.




poniedziałek, 21 grudnia 2015

Opłatek Biegowy, czyli bieganie z życzeniami świątecznymi

Kolejny rok z rzędu jeden z krakowskich klubów biegowych KKB Dystans wraz z klubem Niepołomice Biegają zorganizowali Opłatek Biegowy w Puszczy Niepołomickiej dla wszystkich biegaczy z bliższej i dalszej okolicy.
Pierwszy raz udało mi się tam pojechać i mogę powiedzieć, że to niesamowite przeżycie. Wszyscy biegacze, dzieci (na rowerach) i psy na smyczach pobiegliśmy albo 6 km albo prawie 8 km (były dwie trasy: dla szybkich i wolniejszych) do Czarnego Stawu w Puszczy Niepołomickiej. Tam były wspólne życzenia i łamanie się opłatkiem. Rewelacyjny widok, ponad setka biegaczy składająca sobie wzajemnie życzenia. I nikt, zupełnie nikt nie miał problemu co komu życzyć, nawet jeśli kogoś widział pierwszy raz na oczy, bo przecież wiadomo czego można życzyć biegaczom.
Ci, którzy nie mogli przybiec, lub przybiegli, a nie chcieli biec z powrotem te 6 km (kontuzje, brak sił, ochoty itp) mogli wrócić busem, który specjalnie czekał przy Czarnym Stawie na takie jednostki.
Ja w jedną stronę przebiegłam, ale wracać się już bałam, bo noga jeszcze trochę pobolewa i obawiałam się, że kontuzja może się odnowić. Wtedy na marne poszłoby te moje 4 tygodnie niebiegania.
Zapakowałam się zatem do busa.
I tak mi się przypomina teraz jedna sytuacja w tym busie, a więc:
Jadę sobie busem znad Czarnego Stawu do miejsca gdzie zaczęliśmy bieg. Bus w połowie opanowany przez dzieci i psy w drugiej połowie przez biegaczy po przejściach (czytaj. z kontuzjami kopytek) i to zajmujących w owym busiku każdą wolną przestrzeń z bagażnikiem włącznie.
Z głośników płyną kolędy, a my się rozmarzyliśmy, że chcielibyśmy śnieg na święta. Za oknem oczywiście zero śniegu i 10 stopni na plusie i ktoś mówi, że będzie śnieg, ale na te drugie święta. Wielkanocne.
Padło więc pytanie, to kiedy wypadają te święta w 2016 r.?
Ktoś odparł, że tydzień po "Marzannie" i wszystko już było jasne. Haha - biegacze! Liczą czas zawodami biegowymi :)

fot. Anna Olesiak

fot. Niepołomice Biegają


piątek, 11 grudnia 2015

bieganie bez kontuzji

Nie biegam. Jakiś czas temu dopadła mnie kolejna kontuzja. Tym razem Shin splints czyli tzw. "ból piszczeli". Miałam to w tamtym roku, tylko na drugiej nodze i zakończyło się złamaniem zmęczeniowym, dlatego jak tylko poczułam znajomy ból to zaprzestałam biegania, poskoków, szybkiego marszu itp.
Oszczędzam nogę już prawie 3 tygodnie.
Ale nie spoczęłam na laurach.
Od miesiąca mam książkę "Gotowy do biegu" Starrett Kelly i jestem nią zauroczona. O czym jest ta książka? Mogłabym powiedzieć, że o bieganiu, bo w rezultacie tak jest, ale jest ona przede wszystkim o kontuzjach, o radzeniu sobie z nimi, o ćwiczeniach, które każdy biegacz powinien wykonywać, o wsłuchaniu się we własne ciało.
Gdy zaczęłam ją czytać to stwierdziłam, że ta książka jest o mnie, dlatego codziennie systematycznie ćwiczę w oparciu o ćwiczenia które autor pokazuje typu "rozciąganie kanapowe", przysiady, ćwiczenia z taśmami, piłeczkami itp.
Ciekawostką jest, że autor nie poleca stosować okładów z lodu na punkty zapalne, ale zamiast tego proponuje owijanie bolących miejsc taśmami VooDoo Floss i przez kilka minut mobilizować chorą nogę, prostując ją i zginając.
Ogólnie książka jest rewelacyjna i każdy, kto biega powinien ją przeczytać.