wtorek, 30 sierpnia 2016

Od Koziego Wierchu do Krzyżnego, czyli niedzielne łażenie po Tatrach

Drugi dzień walczę z zakwasami na nogach. Ponoć drugi dzień najgorszy, teraz już ma być tylko lepiej. Pokonanie schodów to dla mnie aktualnie nie lada wyczyn, ale zaciskam zęby i jakoś się turlam. A skąd mi się to wzięło? Ano po ostatnim weekendzie się wzięło, a raczej niedzieli.
Zapowiadali piękną pogodę na weekend więc umówiłam się z koleżanką, że pojedziemy w Tatry. Omówiłyśmy trasę i wyszło nam jakieś 13 godzin marszu. Wpadłyśmy więc na genialny pomysł, żeby z domu ode mnie (okolice Krakowa) wyjechać o 3:00 w nocy. Im wcześniej tym lepiej, szczególnie, że w góry wybierała się cała chmara ludzi, więc wiedziałyśmy, że najpierw korki na Zakopiance, potem korki do kasy TPN, i korki na szlakach i w ogóle korki. Zaopatrzyłyśmy się w czołówki,bo wędrówkę naszą musiałyśmy  zacząć w ciemnościach, zanim wzejdzie słońce, ale że ruszałyśmy z parkingu na Palenicy Białczańskiej (to tam, gdzie się do Morskiego Oka idzie - info dla niezorientowanych w nazwach) gdzie godzina marszu była drogą asfaltową w stronę Morskiego Oka to nie bałyśmy się, że się zgubimy.


Jakież było nasze zdziwienie, gdy dojechałyśmy na parking na Palenicy a tam już z 1/3 parkingu zajęta. Okazało się (i bardzo dobrze), że na ten sam pomysł wczesnej wędrówki wpadło więcej osób. Przynajmniej nie musiałyśmy iść same w ciemnościach i było jakoś tak raźniej.
Zrobiłyśmy Orlą Perć od Koziego Wierchu do Krzyżnego, a potem nie chcąc wracać tą samą drogą do auta, czyli doliną Roztoki to poszłyśmy przez Rówień Waksmundzką, Gęsią Szyję i Rusinową Polanę. Wędrówka bardzo męcząca, szczególnie, że Orla Perć do zbyt bezpiecznych i łatwych szlaków nie należy i te łańcuchy potrafiły wykończyć, ale dla tych widoków warto było się wyeksploatować.


















sobota, 27 sierpnia 2016

takie tam moje żale biegowe

W necie właśnie pojawiła się informacja o zapisach na bieg "Tarnowska Dyszka", który odbędzie się w listopadzie. To już druga edycja tego biegu, w 2015 r. odbyła się pierwsza. To właśnie od tego biegu w tamtym roku zaczęło się pasmo moich kontuzji, które trwa do teraz. Najpierw przeciążenie łydki, potem achilles, następnie kolano, czworogłowy uda, pasmo biodrowo-piszczelowe, potem znowu łydka i znowu udo wrrrrr .... i tak to trwa do dzisiaj. Musiałam zrezygnować z maratonu w Krakowie na wiosnę, ostatnio wiedziona rozsądkiem ale z wielkim bólem serca przepisałam się z maratonu w Koszycach, który będzie na początku października na półmaraton (chociaż nie wiadomo czy dam rady go pobiec). Można powiedzieć, że nie biegam wcale, bo takie truchtanie po 4-5 km raz na jakiś czas z  prędkością 6.30 min/km to nie jest bieganie. Niewiarygodne jest to, że mogę spacerować, jeździć na rowerze, pływać, chodzić po górach i nic mnie nie boli, a jak tylko zacznę biec to od razu moje nogi wszczynają alarm bólowy. Po takim alarmie przestaję biegać na jakiś czas, startuję w zawodach biegowych lub idę na dłuższy czy mocniejszy trening biegowy i następuje powtórka z rozrywki, czyli bóle wracają i tak koło się zamyka. W ostatnią niedzielę wzięłam udział w Biegu na Zakrzówek w Krakowie. Bieg główny był na dystansie 10 km, ale był też bieg na 3 km i w tym właśnie biegu wzięłam udział. Tylko 3 km, malowniczą trasą w okolicy krakowskiego Zakrzówka. Biegłam lekko, spokojnie, bez szaleństwa, a pomimo to do mety dobiegłam z bólem. I znowu przerwa i masaże i prądy i tak naprawdę to nie wiem co mam dalej z tą nogą robić, bo roluję ją, rozciągam, ćwiczę z taśmami i nic to nie daje... a tu jesienny sezon biegowy się zbliża.


środa, 24 sierpnia 2016

Babia Góra o wschodzie

Prawie tydzień minął od nocnej wyprawy w Beskid Żywiecki na masyw górski Babia Góra. Tam, a dokładniej na szczycie Diablaka przywitaliśmy wschód słońca. Pogodę mieliśmy wymarzoną, bo było  bezchmurne niebo. Jedyne czego się nie spodziewałam, to przenikliwe zimno na szczycie. Wiedziałam, że ciepło nie będzie, dlatego zaopatrzyłam się w czapkę, rękawiczki, kurtkę itp. Jednak jak się okazało to było za mało. Wiał lodowaty, zimny wiatr i dlatego zapewne przemarzliśmy do szpiku kości. Jednak warto było. Widoki niesamowite.
Na szczycie (czego się nie spodziewałam i co mnie zaskoczyło) było bardzo dużo ludzi, którzy tak jak my czekali na słoneczko.

Poniżej kilka zdjęć, które jednak nie oddają rzeczywistego obrazu, bo to trzeba zobaczyć na żywo, to powolne, leniwe wynurzanie się słońca z czerwonej poświaty, te wyłaniające się góry z mroku, Tatry w oddali i mgły nad jeziorem Orawskim.











piątek, 19 sierpnia 2016

Luna

Gdy odeszła od nas nasza jamniczka to stwierdziliśmy, że nie chcemy więcej żadnego psa, bo jak potem zdechnie to za bardzo boli. I pewnie wytrwalibyśmy w naszym postanowieniu gdyby nie fakt, że chwilę po tym jak zabrakło psa to po ogrodzie zaczęły panoszyć się obce koty i atakować naszą kotę. Wiele razy w nocy budziły nas wrzaski gryzących się kotów i jak tylko otworzyłam drzwi to wpadał do środka trzęsący się ze strachu kłębek naszej koty. Zapadła  więc decyzja, że wszyscy jednak potrzebujemy psa. Nasza kota do obrony, nasz młody jako przyjaciela, żeby nie siedział w domu sam gdy jesteśmy w pracy (kot się nie liczy, bo albo je, albo śpi, albo idzie w świat).
Wybór padł na rasę Husky, bo jest to przyjacielski pies, inteligentny, indywidualista, bardzo aktywny i zupełnie nie przypomina jamnika, ani z wyglądu, ani z charakteru. Nasza jamniczka jest niezastąpiona i nie chcieliśmy mieć psa do niej podobnego, żeby nie było porównań, stąd ta odmienność od jamnika była taka ważna przy wyborze rasy.
Od tygodnia zatem jest z nami Luna. 2.5 miesięczny husky (ur.28.05.2016), tak radosny, tak wesoły, tak energiczny, że aż miło patrzeć. Już się oswoił z nowym miejscem i szaleje po ogrodzie. Ot taki misiowaty tajfun, który w jednej chwili jest wszędzie. Jeszcze tylko musi dogadać się z naszą kotą i będzie pełnia szczęścia.




poniedziałek, 8 sierpnia 2016

wakacyjnie ... Bałkany

Bo najważniejsi są ludzie ... zawsze i wszędzie.
Ostatnie dwa tygodnie spędziłam na Bałkanach. Ot taka wycieczka autokarowa, gdzie 70% to zwiedzanie a 30% plażing. Dzięki zorganizowanej wyprawie zobaczyłam w tak krótkim czasie najpiękniejsze zakątki Bałkanów, zwiedziłam 6 państw. To jest to czego nigdy nie udałoby mi się dokonać jadąc na własną rękę samochodem, pomimo wcześniejszego przygotowania, a do wypraw przygotowuję się zawsze bardzo starannie spisując wcześniej gdzie parkingi, jakie ceny, jak dojechać, jakie godziny zwiedzania i takie tam. Jednak po tej wyprawie wiem, że sama nie byłabym w stanie wszystkiego przewidzieć, o wszystkim pomyśleć, dlatego taka zorganizowana wycieczka to jest super  sprawa.
Jednak żeby to grało to musi zgrywać się tu kilka ważnych rzeczy ze sobą. Po pierwsze pilot, kierowca i przede wszystkim ludzie. Kierowcę mieliśmy świetnego, robił swoją robotę, plus robotę pilota, który trochę nie mógł się odnaleźć w sytuacji. Za to ekipa autokarowa była rewelacyjna. Byliśmy zgrani, rozumieliśmy się i razem świetnie się bawiliśmy. To właśnie ludzie, ich podejście, serdeczność, nastawienie sprawili, że pomimo niedociągnięć organizacyjnych bawiłam się świetnie na tych wakacjach.

Bośnia i Hercegowina - Sarajewo

Bośnia i Hercegowina - Mostar

Bośnia i Hercegowina - Wodospady Kravica

Chorwacja - Dubrovnik

Czarnogóra - Ulcinj - Stare Miasto

Czarnogóra - Ulcinj

Czarnogóra - Stary Bar

Czarnogóra - Boka Kotorska w oddali miasteczko Herceg Novi

Czarnogóra - Błękitna Grota na półwyspie Lustica

Czarnogóra - Boka Kotorska

Czarnogóra - Budva

Czarnogóra - Boka Kotorska

Czarnogóra - Boka Kotorska

Czarnogóra - wyspa z kościołem Matki Boskiej na skale


Czarnogóra - wyspa z kościołem Matki Boskiej na skale


Czarnogóra - wyspa z kościołem Matki Boskiej na skale

Czarnogóra - Kotor

Czarnogóra - Kotor

Czarnogóra - Kotor

Czarnogóra - wyspa Sveti Stefan

Czarnogóra - jezioro Szkoderskie


Czarnogóra - jezioro Szkoderskie

Czarnogóra - Ulcinj nocą

Czarnogóra - jezioro Czarne w górach Durmitor

Czarnogóra - rafting w kanionie rzeki Tary

Czarnogóra - przelot (ok 1km) tyrolką nad kanionem Tary

 Albania - Kruja twierdza Skandenberga

Albania - stolica Tirana

 Macedonia - Ochryd twierdza cara Samuela

Macedonia - jezioro Ochrydzkie - cerkiew Jovana Kaneo

Macedonia - jezioro Ochrydzkie

Macedonia - jezioro Ochrydzkie

Macedonia - kanion Matka

Macedonia - kanion Matka

Macedonia - kanion Matka jaskinia z nietoperzami

Macedonia - Skopje

Macedonia - Skopje - modlitwy przy meczecie

Macedonia - Skopje

 Macedonia - Skopje

Serbia - Belgrad