wtorek, 19 kwietnia 2016

Bieg Pamięci w Krakowie

Wiosna. Sezon zawodów biegowych w pełni. Wszędzie pełno biegów. Staram się wybierać biegi w sobotę, bo wtedy każdy z mojej rodzinki zajęty jest swoimi sprawami i mam czas dla siebie, a niedziela u mnie jest rodzinna. Owszem, czasami się zdarza jakiś niedzielny bieg, w którym koniecznie muszę wziąć udział i wtedy albo ze mną jadą i nudzą się okrutnie, bo ich to nie bawi, albo jadę sama i niedziela rodzinna robi się nierodzinna.
Bardzo się zatem ucieszyłam gdy dowiedziałam się, że Bieg Pamięci w Krakowie, będzie w sobotę. Dwa lata temu w nim biegłam i byłam zachwycona atmosferą i trasą, która prowadziła uliczkami Starego Miasta, tylko wtedy było bardzo zimno, a w tym roku pogoda była cudowna, słoneczna, prawie letnia. I wydawać by się mogło, że to idealny bieg na pobicie swoich rekordów na dystansie 5 km (bo tyle miał ten bieg) jednak biegło mi się fatalnie. Zaczęłam za szybko, głupia myśląc, że dam rady utrzymać tempo poniżej 5 minut/km. Najpierw więc dopadła mnie kolka - morderca koło 2 km, która zmusiła mnie do zwolnienia, by przy trzecim kilometrze smażące słońce tak dało mi się we znaki, że nagle zrobiło mi się słabo i czarno przed oczami i to tak, że musiałam się zatrzymać na chwilę. Wiedząc już, że nie ma szans na pobicie swojego rekordu na 5 km zwolniłam do 5:30 minut/km i jakoś doczołgałam się do mety.
Mogę spokojnie powiedzieć, że bieg ten mnie porządnie sponiewierał. Dużą rolę odegrała tu pogoda. Było za duszno, za słonecznie, za gorąco. Chociaż jak to piszę to mi się pląta po głowie powiedzenie, że złej baletnicy to i rąbek spódnicy przeszkadza. Pewnie coś w tym jest, ale jak patrzę na zdjęcia z mety to wyglądam na nich jak kupka nieszczęścia i faktycznie tak się czułam. Twierdzę jednak, że takie przeżycia biegowe są bardzo potrzebne. Bieg ten pokazał mi jaka jestem słaba i ile jeszcze muszę popracować nad kondycją. Najważniejsze, że kopytka nie bolały w trakcie biegu, ani po nim. Nic, ani dwugłowy, czworogłowy, ani łydki, ani kolana, nic a nic. A to już, jak na mnie jest mały sukces.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz