Ha!!! Mogę powiedzieć z czystym sumieniem, że V Krakowski Nocny Bieg Św.Mikołajów i śnieżynek mamy zaliczony. My, bo biegłam z moją psą ubraną w rogi renifera. To były jej pierwsze zawody biegowe i spisała się rewelacyjnie. Trochę ciągnęła jak zobaczyła innego psa, ale była do opanowania, nie wlekła mnie za sobą, nie zważając na nic, tylko usłuchała, że ciągnąć Pani nie wolno. Do tego została wygłaskana przez wszystkich tych, którzy się akurat napatoczyli, bo jak się widzi taką kupkę radości z jęzorem dyndającym z pyska ze szczęścia to aż same ręce pchają się do głaskania. Przetruchtałyśmy powolutku jedno okrążenie Błoń, czyli ok 3 km. Nie chciałam biegać całości, czyli 10 km, bo po pierwsze moja noga nie jest do końca sprawna a po drugie tak młody pies, któremu jeszcze kształtują się mięśnie, ścięgna, stawy, nie powinien się bardzo forsować.
Najważniejsze, że medal dostałam i to bardzo ładny, bo przecież ja biegam dla medali. Nie dla wyników, rekordów czy podium, tylko dla medali, które dostają wszyscy którzy ukończą bieg i dopełzną do mety.
Piszę o tym dopiero dzisiaj, bo niestety na bieg wybrałam się za wcześnie, długo musiałam czekać, zmarzłam okrutnie i lekkie przeziębienie mnie męczyło przez te kolejne dni. Dzisiaj jest już lepiej, katar odpuścił i spokojnie mogę napisać kilka słów o tym koleżeńskim, charytatywnym biegu, w którym wzięło udział ponad 80 osób.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz