czwartek, 22 lutego 2018

ferie w górach

Jako, że na nartach nie jeżdżę, za śniegiem i zimą nie przepadam, to od kilku lat ferie spędzam nad morzem. W tym roku jednak na skutek różnych zdarzeń i wypadków nie tylko moich ale i reszty ekipy wyjazdowej ferie spędziłam w stolicy Tatr, a mianowicie Zakopanem. Nie mogę powiedzieć, że był to bardzo aktywny wyjazd, ale zważywszy na moją zepsutą nogę bardzo mi ten rodzaj wypoczynku odpowiadał. Ferie w tym roku były zatem spacerowo - imprezowe i to słowo "spacerowe" to powinnam chyba wziąć w cudzysłów, bo nigdzie nie ruszałam się bez moich sanek, takiej lekkiej, plastikowej rynienki i gdy noga pobolewała bardziej to rozsiadałam się w tej rynience jak Królowa Śniegu w swoich saniach i moja męska część rodziny robiła za konie ciągnąc zdechlaka za sobą. Na szczęście było dużo śniegu, więc można było saneczkować w mieście jak i w tatrzańskich dolinkach. Przez taką małą ruchliwość przywiozłam sobie do domu kilka nadprogramowych kilogramów, ale do wiosny jeszcze daleko i póki co mogę je ukryć pod tymi tonami ciuchów, a co przybyło to i odejdzie ... kiedyś.
Poniżej kilka zimowych fotek.

Krupówki - bo jakże tak być w Zakopanem i nie przedreptać się po najsłynniejszej ulicy w Polsce

na Wielką Krokiew można wyjechać kolejką krzesełkową - idealne rozwiązanie dla takiej kaleki jak ja

Ścieżka pod Reglami. Spacer od Wielkiej Krokwi do parkingu przy wejściu do Doliny Małej Łąki. Aż wstyd się przyznać, ale szłam (saneczkowałam) tym szlakiem pierwszy raz w życiu.

Faceci to takie duże dzieci. Wymyślili sobie zabawę w otrzepywaniu choinek ze śniegu na siebie i innych akurat przechodzących ... tak, tak, o sobie piszę ... a ile przy tym mieli frajdy.

Żadnej górce nie przepuścili - oczywiście na moich sankach!! A potem się zastanawiali, czemu odcinek 5 km szliśmy pół dnia.

W jeden feriowy dzień była piękna pogoda, taka z błękitnym niebem i bez opadów śniegu. Wykorzystaliśmy ją (to pogodę znaczy się) na spacer Doliną Kościeliską.

Dolina Kościeliska w zimie jest piękniejsza niż latem.

Na ten sam pomysł co my, by przejść Doliną Kościeliską wpadło dużo ludzi, na szczęście jakiś wielkich tłumów, jak w Dolinie Chochołowskiej gdy wysyp krokusów, to nie było.

Tutaj w Dol. Kościeliskiej konie wożą max 5 osób w saniach, nie to co na drodze do Morskiego Oka, ale i tak bym nie wsiadła na takie sanie, bo śmierdzą: konie, sanie i powietrze do kilku metrów od nich fuuuu. Ale konie piękne. Mogłam tak patrzeć i patrzeć, i patrzeć ... oczywiście w bezpiecznej odległości (tych pięciu metrów ;) )

Śnieg był prawdziwie biały, niebo prawdziwie niebieskie, takie bez smogu, kurzu, brudu.

Schronisko PTTK na Hali Ornak

Oczywiście górka w dolinie Kościeliskiej + moje sanki i pół godziny nie nasze, bo faceci musieli się wyjeździć.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz