sobota, 17 marca 2018

na nartach biegowych

Już była wiosna i znowu mamy zimę i to taką z minus sześcioma stopniami i prószącym śniegiem. I pomyśleć, że byłam zła na tą wiosnę co to przyszła w tamten weekend, że przyszła. Tak sobie właśnie wymyśliłam w marcu, więc na końcówce zimy,  że jak biegać nie mogę (przez złamanie zmęczeniowe strzałki) to może spróbowałabym  poszurać nogami na nartach biegowych. Dodam, że nigdy w życiu nie jeździłam na biegówkach. Generalnie nart nie lubię, bo ograniczają. Wiecie, takie dwie kłody u nóg i do tego teren gdzie się jeździ to wyciąg - zjazd, wyciąg - zjazd i tak w kółko, jak chomik w kołowrotku. I zimno i mroźno, no nieciekawie według mnie. Ale biegówki ... hm, pomyślałam, to zupełnie inna bajka. Całkiem niedaleko od Krakowa w Beskidzie Wyspowym, wokół królowej tegoż beskidu, Mogielicy wyznaczone są trasy biegowe. W kilku punktach można również wypożyczyć komplet nart do narciarstwa biegowego i to za darmo. Stwierdziłam zatem, że chcę spróbować. Codziennie sprawdzałam na necie jakość tras (jest tam kilka, ośla łączka, lajtowa 5km, taka 2km pod samą Mogielicą i 21km na około góry), bo przyszła wiosna i warunki pogarszały się w zastraszającym tempie, śnieg topniał, pojawiały się wystające kamienie i przetarcia.  http://trasymogielica.pl/ codziennie podają aktualne warunki na trasach biegowych.
Przyszła sobota, piękne wiosenne słońce, prawie 16 stopni ciepła i warunki na trasie takie sobie, ale że ja uparta jestem i jak sobie coś wymyślę to nie ma uproś, więc pojechałam do miejscowości Słopnice, gdzie w Centrum Obsługi Ruchu Turystycznego przy LKS Zalesianka wypożyczyłam narty i podjechałam na parking "Wyrebiska", żeby tam rozpocząć moją przygodę z narciarstwem biegowym.


Pokonałam na nartach 11 km i bardzo mi się podobało, pomimo tego, że najpierw miałam problem jak połączyć buty z nartami, bo ten niby klik przy naciśnięciu to strasznie ciężko działał i pomimo tego, że w jednym miejscu po prostu ściągnęłam narty i zeszłam z górki z nartami pod pachą, bo z hamowaniem miałam problem. Jak się rozpędziłam to pozostało mi tylko zdrowaśki odmawiać w duchu i trzymać się za wszelką cenę wyznaczonego toru, co by nie zaliczyć gleby, bo pewnie by bolało, gdy śnieg już taki zlodowaciały był.

W miejscu wypożyczania nart można sobie wziąć mapę z zaznaczoną trudnością tras. Kolor niebieski-łatwa, kolor czerwony - średnio trudna, a czarny - trudna.

Taki rodzaj narciarstwa spodobał mi się do tego stopnia, że na następną zimę kupuję narty biegowe i będę sobie zwiedzać pobliskie góry i lasy na nartach. Wcześniej tylko przyswoję trochę wiedzy teoretycznej na ten temat, przede wszystkim jak hamować, żeby zahamować. Ale na to mam całe lato.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz