niedziela, 26 lipca 2015

rowerowa Dolina Prądnika

W planach na dzisiaj były szczyty Tatr Wysokich. Niestety nocne załamanie pogody z szalejącą potworną burzą (miałam wrażenie, że błyskało i grzmiało całą noc) zniweczyło moje plany.
Już wczesnym rankiem wiedziałam, że z tatrowania nici. Niby burze poszły sobie na wschód i bardzo się ochłodziło (więc wiedziałam, że nie wrócą), ale ziemia parowała i nad Tatrami wisiała wielka czapa z mgieł, co potwierdziły mi kamery internetowe.
kamera na Tatry
Ja z tych ludzi jestem, co nie chodzą po górach by przeleź i chwalić się na prawo i lewo, że zdobyłam szczyty, a dla widoków, dlatego by nie błądzić we mgle to wysokogórskie wędrówki zamieniłam na nizinne rowerowanie.
Ostatnio często mi się zdarza spędzać dzień na rowerze. Pakujemy z rodzinką rowery na auto i jedziemy gdzieś pojeździć, to do Puszczy Niepołomickiej, to do Tyńca, czy szlakiem ze Szczawnicy na Słowację do Czerwonego Klasztoru.
Dzisiaj wybrałam rowerowanie bliżej domu, ale za to w pięknym otoczeniu wapiennych skał czyli Dolinę Prądnika w Ojcowskim Parku Narodowym.
Postanowiliśmy z rodzinką przejechać całą dolinkę. Nie jak zwykle od Groty Łokietka, czy od ruin zamku w Ojcowie, a z tej drugiej, czyli południowej strony. Zostawiliśmy auto w Białym Kościele i stamtąd na rowerach dostaliśmy się do Prądnika Korzkiewskiego, skąd czerwonym szlakiem Doliną Prądnika pojechaliśmy do Ojcowa, mijając po drodze Bramę Krakowską, ruiny zamku w Ojcowie czy Kaplicę na Wodzie. Całość to 21 km po płaskim terenie, więc jest to idealna wycieczka rowerowa dla ludzi z dziećmi (tymi troszkę większymi, nie maluchami).
Jazdę na rowerze lubię tak sobie, bo strasznie męczą mi się uda i łydki. Może gdybym miała jakiś mega wypasiony profesjonalny rower to uwielbiałabym rowerowanie, a mając zwyczajny rower typu "no name", (który ma dwa jakieś tam koła, jakieś tam przerzutki i jakieś tam hamulce i tylko siodełko zostało wymienione na lepsze, gdy po jednej z pierwszych wypraw na tym rowerze 2 dni usiąść na tyłku nie mogłam i powiedziałam, że nigdy więcej nie wsiądę na ten piekielny pojazd)  to średnio lubię jazdę na rowerze, ale czego się nie robi aby spędzić czas z rodzinką i odciągnąć dziecię od komputera.
Dlatego wieczorem po kilku godzinach na rowerowym siodle musiałam trochę pobiegać, bo po tym rowerowaniu miałam wrażenie że wszystkie mięśnie mi się zastały. Rozruszałam się, machnęłam 8 km, dołożyłam porządne rozciąganie i rolowanie (przede wszystkim na ten pobolewający mięsień czworogłowy) i już jest ok.

Kilka fotek z Doliny Prądnika w Ojcowskim Parku Narodowym



ruiny zamku w Ojcowie

kaplica na wodzie





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz