Myśl o pojechaniu tam na weekend i pozwiedzaniu nasunęła mi się już jesienią tamtego roku. Potem usłyszałam o półmaratonie nocnym, który tam się odbywa, sprawdziłam datę i stwierdziłam, że czemu by nie połączyć tych dwóch rzeczy, czyli przebiegnięcie biegu 21 km wraz ze zwiedzaniem miasta.
I w ostatni weekend wylądowałam wraz z częścią mojej grupy biegowej we Wrocławiu.
Pojechaliśmy w sobotę, odebraliśmy pakiety, w międzyczasie zwiedziliśmy Panoramę Racławicką, (bo być we Wrocławiu i tam nie pójść to jak być w Krakowie i nie widzieć Sukiennic) i wieczorem pojechaliśmy na Stadion Narodowy, gdzie był start i meta 4 Półmaratonu Nocnego. W tym roku organizatorzy poszerzyli limit startujących i w biegu tym wzięło udział około 10 tysięcy biegaczy.
O samym biegu nie ma co pisać, bo jak się nie biega (a ostatnio mało biegałam) to nie ma co wymagać jakiś rewelacyjnych wyników. Bieg ten miał być rekreacyjny, ot takie nocne zwiedzanie miasta na biegowo, lekko i przyjemnie. I tak było faktycznie do 16 km, na którym to mój organizm się zbuntował i zaserwował mi potworną kolkę wraz z bólem żołądka. Jakoś dowlekłam się do mety, ale były to moje najdłuższe i najgorsze 5 km w życiu. Najważniejsze jednak, że dotarłam i zgarnęłam pamiątkowy medal do kolekcji.
Niedziela to było zwiedzanie Starego Miasta, poszukiwanie wrocławskich krasnali i ogólny odpoczynek po biegu. Wieczorem natomiast zaliczyliśmy pokaz fontanny multimedialnej obok hali Stulecia.
Na szczęście pogoda dopisała, było ciepło i słonecznie. Deszczowo zrobiło się dopiero w środku nocy z niedzieli na poniedziałek i w poniedziałek już cały dzień padało. Nie przeszkadzało nam to jednak ponieważ mieliśmy na ten dzień zaplanowany wyjazd na taras widokowy na najwyższym budynku w Polsce Sky Tower, oraz zwiedzanie oceanarium, po którym wyruszyliśmy do domu. Weekend udany, półmaraton zaliczony, Wrocław w miarę możliwości zwiedzony. Pewnie jeszcze tam wrócę, bo miasto piękne i warto go dokładniej poznać, ale to kiedyś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz