Wczoraj odbył się w Krakowie 14 Półmaraton Marzanny.
I tak oto przez moją zepsutą nogę, a może właśnie dzięki niej z biegaczki startującej w Półmaratonie Marzanny zamieniłam się w wolontariuszkę pracującą w biurze zawodów przy wydawaniu pakietów startowych. Czy było mi żal, że nie pobiegnę?
Prawda jest taka, że dopóki nie zobaczyłam medalu to było mi bardzo, ale to bardzo przykro, że muszę odpuścić ten bieg. Ale to było dopóki nie oglądnęłam medalu z Marzanny.
Medal jak medal, okrągły, z wkomponowaną Marzanną, nazwą biegu i niby wszystko ok, ale co dla mnie jest niedopuszczalne nie ma na nim daty. No nie ma. Oglądnęłam go z każdej strony. Niby organizator tłumaczył, że przecież każdy wie kiedy jest topienie Marzanny i data jest niepotrzebna, ale muszę się tutaj z nim nie zgodzić. Przecież ja za kilka lat nie będę pamiętała czy bieg był 19, 20 a może 21 marca. Ooo, co ja pisze, za jakie kilka lat, ja podejrzewam, że już w następnym roku nie będę pamiętała dokładnej daty biegu. Dla mnie wszelkie cyferki są bardzo ważne, ot, moje życie i rzeczywistość określam w liczbach i dlatego ostatecznie to się cieszę, że nie pobiegłam i nie mam tego medalu, bo byłabym bardzo, bardzo zła i pewnie spaskudziłabym go markerem wpisując odręcznie datę.
Sam bieg, trasa, organizacja dopracowane rewelacyjnie. Ponoć biegaczy przy Wiśle hamował, albo pchał do przodu (zależy na którym kilometrze biegu) olbrzymi wiatr. No ale na pogodę to organizatorzy biegu już niestety nie mieli wpływu. Wszystko super, świetnie, kapitalnie tylko ten nieszczęsny medal ... taki bez daty. Szukałam wśród komentarzy biegaczy na facebook'u na wydarzeniu biegu czy komuś też ten brak tak bardzo przeszkadzał jak mi i wygląda na to, że albo nie doczytałam, albo nie znalazłam albo tylko ja taka przewrażliwiona i zdziwaczała jestem, bo ani słowa o braku daty. No cóż. Bezdatowego medalu nie mam i bardzo dobrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz