niedziela, 15 października 2017

biegłam po dynię

Na jesień miałam zamiar wrócić do biegania, ale jakoś tak nie mogłam się rozbiegać, bo ciągle coś. To pogoda do bani, to problemy zdrowotne mojej psy i z pracy leciałam z wywieszonym jęzorem do domu co by wziąć mojego ukochanego husky na kolejny zastrzyk do weterynarza, to młodemu w lekcjach trzeba pomóc, to jakieś przeziębienie się koło mnie kręciło i tak mijał tydzień za tygodniem, a ja jak nie biegałam tak nie biegam. Ten weekend miałam rodzinno - wyjazdowy.  Gościłam się u rodzinki w Warszawie. I tak sobie w ostatniej chwili wymyśliłam, że ja mogłabym wziąć udział w jakimś biegu tam w okolicy, tak przy okazji. Takim właśnie sposobem znalazłam bieg charytatywny w Lesznowoli pod Warszawą na dystansie 5 km o nazwie "Bieg po dynię". Nie wiem czy to był do końca dobry pomysł, bo po prawie 4 godzinach w aucie, odebrałam pakiet startowy i ruszyłam w biegu. Wszystko mnie bolało na trasie. Począwszy od tej mojej nogi co to była złamana, przez jakiś nieznany ból kolana, na kolce kończąc. Na szczęście jak tylko przekroczyłam metę to wszelkie bolączki minęły. Może dlatego, że nie forsowałam się za bardzo traktując ten bieg czysto rekreacyjnie truchtając sobie średnim tempem 5:30'/km.


Na mecie dostałam piękny medal. Taki duży, porządny, metalowy, naprawdę ładny. Wszyscy pstrykali biegaczom fotki, więc zdjęć z tej imprezy biegowej mam naprawdę dużo i ta niepowtarzalna atmosfera, która występuje tylko na małych lokalnych biegach, gdzie organizatorzy nie są nastawieni na szybki zarobek tylko na dobrą zabawę biegaczy i kibiców, którzy im towarzyszą. W biegu tym brał udział też mój tata, który jechał z nami do rodzinki, i który też koniecznie chciał również wziąć udział. Dobiegł do mety, to najważniejsze, bo on biega jeszcze mniej niż ja, żeby nie powiedzieć, ze w ostatnim czasie to w ogóle. Czas miał marniutki, ale nie o to w tym całym bieganiu chodzi, a o satysfakcję.
Był to bieg charytatywny. Część dochodu z tego biegu została przekazana na rzecz fundacji "Być Bardziej" na dofinansowanie obiadów w szkołach.  Lubię takie biegi, bo czuję wtedy, że to moje bieganie oprócz radości dawanej samej sobie daje też coś innym.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz