poniedziałek, 15 stycznia 2018

O Biegu Wielkich Serc

Wczoraj wzięłam udział w 6 Biegu Wielkich Serc w Krakowie już po raz czwarty. Jest to bieg w ramach WOŚP.
 Do ostatniej chwili właściwie wahałam się czy pobiec czy nie, bo przecież ja wciąż chora jestem. Jak mnie wzięło pod koniec grudnia tak trzyma nadal, a raczej przechodzę przez kolejne etapy. Mogłabym powiedzieć, że jestem teraz na poziomie choroby o nazwie ból gardła i katar plus osłabienie gratis, więc wesoło nie jest.
Bez względu na mój stan zdrowia miałam jechać na te zawody, bo obiecałam pomóc przy organizacji biegów dla dzieci, a ja jak się do czegoś zdeklaruję to choćby nie wiem co to słowa dotrzymam.Pojechałam zatem i tak do ostatniej chwili walczył mój rozum z sercem. Serce wygrało, pobiegłam. Przed biegiem sobie wmawiałam, że fajna pogoda, bo lekki mrozik, bez śniegu i lodu na trasie, słonecznie więc sobie delikatnie potruchtam. Oczywiście, ja jak to ja, teoria sobie, a w trakcie biegu gdy emocje wylewają się na zewnątrz i mózg się wyłącza pobiegłam ile sił w kopytkach. Na metę dobiegłam z czasem 27'.20'' pokonując dokładnie 5km i 150m, bo trasa liczyła trochę ponad piątkę, więc jak na moją marną kondycję i osłabiony chorobą organizm to wynik uważam za rewelacyjny. Bieg w 100% jest charytatywny, co oznacza, że całość z opłat startowych przeznaczona jest na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. Patrząc na zerowy budżet imprezy to jest ona zorganizowana na wysokim poziomie. Dzięki sponsorom mieliśmy pomiar czasu, pakiety startowe i nawet medale na mecie były i to jakie piękne, a po biegu każdy uczestnik otrzymał poczęstunek w postaci pączka.


Kolejnym biegiem, na który jestem zapisana i opłacona jest Półmaraton wokół Jeziora Żywieckiego - 18 marca. Mam nadzieję, że do tego czasu nie dopadnie mnie żadna kontuzja, bo tak naprawdę to marzy mi się Cracovia Maraton, który ma być 22 kwietnia. Jeszcze się na niego nie zapisałam, ale cały czas intensywnie o nim myślę i ten półmaraton w marcu to będzie takie zderzenie z rzeczywistością, które pokaże czy jest sens się masakrować na maratonie, czy może lepiej odpuścić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz