Ale nie o tym chciałam, tylko o 14 Krakowskim Biegu Sylwestrowym.
Dwa tygodnie po godzince, może dwie i ostatnie dwa dni prawie całe spędziłam na szyciu. Tak, ja która ma wstręt do igły i nitki i nawet jak trzeba dziecku guzika przyszyć to wysyłam do babci - szyłam.
A co szyłam? Ano piłkę nożną. Wiem, wiem brzmi absurdalnie, już tłumaczę.
Moja grupa biegowa, w bardzo okrojonym składzie w tym roku (wyjazdy sylwestrowe, kontuzje i różne inne niespodzianki, stanęły na drodze reszcie grupy) tradycyjnie już postanowiła wziąć udział w Krakowskim Biegu Sylwestrowym na dystansie 5 km. Są to bardzo specyficzne zawody, gdzie główną atrakcją są przebrania. W tym roku postanowiliśmy pobiec jako Stadion Sportowy. Ja, że o grze w piłkę mam blade pojęcie postanowiłam przebrać się za piłkę nożną, bo stwierdziłam, że jak piłka wygląda to wiem i jakoś to skomplikowane bardzo nie będzie. Ojej, jaka ja byłam naiwna i nieświadoma tej pochopnej decyzji, bo urobiłam się przy tym przebraniu jak koń, który ma zaorać kilkadziesiąt hektarów. Mój tata zespawał mi szkielet z drutu i pozostało mi powycinać sześciokąty i pięciokąty foremne w odpowiedniej wielkości, a następnie "tylko" zszyć je razem do kupy, oczywiście ręcznie, bo wymyśliłam sobie, że musi to być taki ścieg, żeby te białe sześciokąty odznaczały się od siebie. Piszę "tylko" i śmiać mi się chce, bo jedna ścianka takiego wielokąta to było od 10 do 15 minut szycia, a było tego bardzo dużo. Do tego żeby druciany szkielet stał się piłką, to trzeba było coś tam między druty a pozszywany materiał powpychać. Owlekłam więc szkielet piłki w prześcieradło frotowe, następnie poświęciłam starą letnią kołdrę i na wierzch jeszcze znalezioną gdzieś w piwnicy gąbkę. Wszystko starannie poprzyszywałam do siebie, co by w trakcie biegu się nie rozpadło i piłka była gotowa. Jak w nią weszłam to wydawała się w miarę lekka. W środku miałam zrobione uchwyty z drutu, żeby nie opierać jej cały czas na barkach i wydawało mi się, że będzie ok. Reszta grupy przebrała się za słupki narożne, które dźwigały płachtę boiska i trybun. Dzieci były piłkarzami, mieliśmy dwie "czirliderki" , jedną z pomponami, drugą taszczącą wielki puchar, był komentator, sędzia, oraz czerwona i żółta kartka. W takim składzie przetruchtaliśmy 5 km i tym sposobem zdobyliśmy 3 miejsce jako najlepiej przebrany zespół.
Wspaniała zabawa, niesamowite emocje, fantastyczna atmosfera. Tak w skrócie można opisać 14 Krakowski Bieg Sylwestrowy. Pogoda również dopisała, bo momentami przez chmury przebijało się słoneczko i była temperatura dodatnia.
Warto było pomimo tego, że dzisiaj od rana odstawiam koncert kaszlowy, a barki pomimo tego, że starałam się używać uchwytów w piłce bardzo bolą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz