poniedziałek, 1 stycznia 2018

Rozbiegany Stadion na Biegu Sylwestrowym

No i zachorowałam na koniec roku. Nie wiem czy młody mnie załatwił czy to rower, czy może zwariowana pogoda - teraz jest jakieś 8 stopni ciepła i śniegu już nie ma. Zaczynam się gubić, bo mam wrażenie że za każdym razem jak spojrzę za okno to jest inaczej. Raz biało, raz szaro, raz nawet zielonkawo gdy przyświeci słońce. Tak jakby pory roku wjechały nam w krajobraz w ciągu paru dni, a nie miesięcy.
Ale nie o tym chciałam, tylko o 14 Krakowskim Biegu Sylwestrowym.
Dwa tygodnie po godzince, może dwie i ostatnie dwa dni prawie całe spędziłam na szyciu. Tak, ja która ma wstręt do igły i nitki i nawet jak trzeba dziecku guzika przyszyć to wysyłam do babci - szyłam.
A co szyłam? Ano piłkę nożną. Wiem, wiem brzmi absurdalnie, już tłumaczę.
Moja grupa biegowa, w bardzo okrojonym składzie w tym roku (wyjazdy sylwestrowe, kontuzje i różne inne niespodzianki, stanęły na drodze reszcie grupy) tradycyjnie już postanowiła wziąć udział w Krakowskim Biegu Sylwestrowym na dystansie 5 km. Są to bardzo specyficzne zawody, gdzie główną atrakcją są przebrania. W tym roku postanowiliśmy pobiec jako Stadion Sportowy. Ja, że o grze w piłkę mam blade pojęcie postanowiłam przebrać się za piłkę nożną, bo stwierdziłam, że jak piłka wygląda to wiem i jakoś to skomplikowane bardzo nie będzie. Ojej, jaka ja byłam naiwna i nieświadoma tej pochopnej decyzji, bo urobiłam się przy tym przebraniu jak koń, który ma zaorać kilkadziesiąt hektarów. Mój tata zespawał mi szkielet z drutu i pozostało mi powycinać sześciokąty i pięciokąty foremne w odpowiedniej wielkości, a następnie "tylko" zszyć je razem do kupy, oczywiście ręcznie, bo wymyśliłam sobie, że musi to być taki ścieg, żeby te białe sześciokąty odznaczały się od siebie. Piszę "tylko" i śmiać mi się chce, bo jedna ścianka takiego wielokąta to było od 10 do 15 minut szycia, a było tego bardzo dużo. Do tego żeby druciany szkielet stał się piłką, to trzeba było coś tam między druty a pozszywany materiał powpychać. Owlekłam więc szkielet piłki w prześcieradło frotowe, następnie  poświęciłam starą letnią kołdrę i na wierzch jeszcze znalezioną gdzieś w piwnicy gąbkę. Wszystko starannie poprzyszywałam do siebie, co by w trakcie biegu się nie rozpadło i piłka była gotowa. Jak w nią weszłam to wydawała się w miarę lekka. W środku miałam zrobione uchwyty z drutu, żeby nie opierać jej cały czas na barkach i wydawało mi się, że będzie ok. Reszta grupy przebrała się za słupki narożne, które dźwigały płachtę boiska i trybun. Dzieci były piłkarzami, mieliśmy dwie "czirliderki" , jedną z pomponami, drugą taszczącą wielki puchar, był komentator, sędzia, oraz czerwona i żółta kartka. W takim składzie przetruchtaliśmy 5 km i tym sposobem zdobyliśmy 3 miejsce jako najlepiej przebrany zespół.
Wspaniała zabawa, niesamowite emocje, fantastyczna atmosfera. Tak w skrócie można opisać 14 Krakowski Bieg Sylwestrowy. Pogoda również dopisała, bo momentami przez chmury przebijało się słoneczko i była temperatura dodatnia.
Warto było pomimo tego, że dzisiaj od rana odstawiam koncert kaszlowy, a barki pomimo tego, że starałam się używać uchwytów w piłce bardzo bolą.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz