Przyjechaliśmy do Stegny. Wieś to niewielka, położona na Żuławach Wiślanych. Ma ze dwa rondka, kościółek, parę ulic i sklepik na sklepiku. Ładna miejscowość chociaż bardzo zatłoczona. Miedzy morzem, a częścią zabudowaną rozciąga się Park Krajobrazowy " Mierzeja Wiślana". Świetne miejsce do biegania, bo tereny leśne pocięte są szachownicą ścieżek idealnych do spacerowania, biegania lub rowerowania.
Miałam to szczęście, że pojechaliśmy kilka dni po reszcie naszej grupy, która już zdążyła się tam zaklimatyzować i opatrzeć co i jak.
Na moje pytanie jak wygląda plaża w Stegnie, kolega od razu powiedział - Nie idźcie tam. Tam człowiek nie ma gdzie stopy postawić, stąpa się leżącym ludziom po włosach, dzieciakom to chyba trzeba gps-y zamontować i śledzić na ekranie, bo wystarczy się obrócić i już się nikogo nie widzi.
Słuchałam tego jak opowieści z horroru. Ponoć w ciągu kilku minut pogubili się wszyscy z mojej grupy, i duzi, i mali. Szukali się z komórkami przy uszach i zgodnie stwierdzili, że więcej tam nie wrócą.
No tak, w końcu taki upał i cudowne słoneczko nie zdarza się za często nad Bałtykiem, więc kto mógł to zwinął manatki i przytarabanił się nad morze.
Na szczęście moja grupa znalazła piękną dziką plażę, kawałek dalej, bo w Kątach Rybackich. Szeroka plaża, mało ludzi, spokój, cisza, krasnale (a było ich z nami całkiem sporo) mogły się pluskać do woli, bo widziało się ich cały czas i nie było obawy, że zaginą gdzieś w morzu ludzi.
Oczywiście nie dawało mi to spokoju, że jak to, kilka kilometrów dalej są pustki na plaży, a tu w Stegnie plaża taka oblegana.
Musiałam to zobaczyć. I zobaczyłam. I wiem dlaczego tak jest.
Główna plaża w Stegnie to oprócz piasku i wody, błękitnego nieba i słońca (co wydawało mi się wystarczające) zawiera jeszcze restaurację, bary, dmuchańce i zjeżdżalnie dla dzieci, centrum przejażdżek na bananie, motorówce i innych sprzętach. Do tego jest wydzielona powierzchnia do kąpania z dumnym ratownikiem na brzegu.
I o to tu chodzi. Ludzie nie chcą odpocząć na plaży, poopalać się, pokąpać w mroźnym morzu (a według mnie takie właśnie było pomimo upałów, chociaż mi mówiono, że przesadzam), pospacerować. Oni łakną atrakcji. Takich sztucznych, stworzonych przez ludzi atrakcji, które równie dobrze można zorganizować na dużym placu, niekoniecznie nad samym morzem.
Ja chyba jestem jakaś dziwna, bo mi wystarczało towarzystwo mojej grupy, piasek, woda. Miałam miejsce by zbudować zamek z piasku, by pobiegać na granicy wody wzdłuż plaży, pograć w piłkę czy poleżeć na dowolnie wybranym boku nie obawiając się, że jak mi się zaśnie to zostanę zdeptana lub zasypana piaskiem przez tłumy przemieszczających się po plaży ludzi. Był spokój i cisza.
I gdyby nie te miliony os latających gdzie popadnie i polujących na ludzi to byłoby super. Nie wiem skąd ich tyle, ale wystarczyło wyjąć z opakowania coś słodkiego to od razu zlatywały się ze wszystkich stron.
Dlatego jedząc lody lub ciastka na zewnątrz musiałam to robić w ruchu, nie zatrzymując się ani na chwilę, żeby mnie nie dopadły latające paskudy (tak, łaziłam w kółko, skakałam, machałam wolną łapką, ot taki dziwak z lodem ciastkiem w łapce). Gdyby tylko latały koło nosa i brzęczały to można by było zdzierżyć ich towarzystwo, ale one jeszcze przy okazji wbijały swoje żądła w właścicieli słodkości. Mój mąż i jeden z naszych skrzatów, taki mały, zostali przez nie naznaczeni. Nie chciałam podzielić ich losu, bo kiedyś byłam uczulona na żądła os i puchłam jak ciasto drożdżowe. Nie wiem jak jest teraz, bo z dobre 10 lat mnie nic nie użądliło i niech tak zostanie. Może mi już przeszło i nie pęcznieję od ukłucia, ale nie chciałam tego sprawdzać.
A tak sobie myślę, że sprawiedliwość jakaś jest, bo nad jeziorami mają komary, my na południu Polski mamy kleszcze, a nad morzem mają do towarzystwa nachalne osy.
plaża w Kątach Rybackich
Kąty Rybackie
plaża w Kątach Rybackich
ścieżka w Parku Narodowym Mierzeja Wiślana - Stegna
Stegna
Latarnia w Krynicy Morskiej
Zamek Krzyżacki w Malborku
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz