sobota, 30 stycznia 2016

zimowy Bałtyk

Ferie w Małopolsce właśnie się kończą. W tym roku, tak jak i w zeszłym część ferii spędziłam nad Morzem Bałtyckim, z tą jednak różnicą, że po pierwsze trochę bardziej na zachód, a po drugie w dużo lepszej kondycji zdrowotnej  (w tamtym roku o tej porze poruszałam się o kulach walcząc ze złamaniem zmęczeniowym kości strzałkowej).
Tym razem wykorzystałam ten czas bardzo aktywnie, zwiedzając bliższą i dalszą okolicę biegowo, a muszę dodać, że świetnie się biega po takim lekko zamarzniętym piasku. Nawet pewnego razu, gdy się uparłam, że chcę jechać do Niemiec zwiedzić molo w miasteczku Heringsdorf, a reszcie ekipy się nie chciało jechać na taką wycieczkę, to pobiegłam tam sobie. Zrobiłam wtedy w sumie 16 km, ale było warto, bo molo faktycznie super się prezentuje.
Dużo osób puka się w głowę, jak mówię, że ferie spędzam nad morzem, bo przecież powinnam, jak większość ludzi jeździć w góry. Tylko, że ja lubię nasze morze zimą. Temperatura wody jest niewiele niższa niż w lecie, wiec czy to wakacje czy ferie to do wody i tak nie wchodzę. O tej porze nie ma też takich dzikich tłumów jak w sezonie. Można spokojnie pospacerować, pozwiedzać, odpocząć. Chociaż w tym roku i tak było w miarę dużo turystów jak na tę porę roku, ale zapewne dlatego, że byłam w miejscowości uzdrowiskowej i bardzo blisko Niemiec, więc połowa turystów to właśnie  byli Niemcy.






 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz