Niedzielne Walentynki udało mi się spędzić tak jak sobie kiedyś wymarzyłam, na biegowo.
W tamtym roku z zazdrością patrzyłam na medale z Biegu Walentynkowego w Dąbrowie Górniczej. Były piękne. Już czwarty raz dąbrowski klub biegowy Pogoria Biega zorganizował wtedy Bieg Walentynkowy. Widać było od razu, że to biegacze byli organizatorami tego biegu, bo przywiązywali dużą wagę do jakości medali na każdym organizowanym biegu walentynkowym. (były już 4 edycje przez 4 lata z rzędu). Chciałam taki mieć.
Bieg Walentynkowy to bieg na dystansie 5.5 km. Można bieg indywidualnie, ale można też w parach. Pomyślałam, że gdyby tak to przebiec z mężem (dodam, niebiegającym mężem) to byłyby to cudowne Walentynki. Uprosiłam więc męża, żeby ze mną pobiegł. Trochę się opierał, bo biegać nie lubi, ale przekonałam go, że ten bieg to bardziej zabawa niż rywalizacja, i że sobie delikatnie potruchtamy do mety.
Rzeczywistość wyglądała jednak inaczej. Ja od kilku dni na antybiotyku, dodam, że dosyć mocnym, więc osłabiona jestem, a mąż siłę biegową wyrobił sobie na siłowni, więc o truchtaniu sobie delikatnie, mogłam zapomnieć. Gnał przed siebie jak struś pędziwiatr, a ja za nim z okrzykiem na ustach "zwolnij" . Musieliśmy biec obok siebie, bo były tasiemki, żeby się ze sobą związać i na metę musieliśmy wpaść równocześnie. Związani nie byliśmy, bo nam to utrudniało bieg, ale przed metą połączyliśmy ręce tasiemką.
Oczywiście na mecie dostaliśmy piękne serduszkowe medale. Poza tym w pakiecie startowym były Buff'y walentynkowe i każdy dostawał balon w kształcie serce nadmuchany helem, więc unosił się w powietrzu. Oprawa tego biegu była wspaniała. Ponad 900 osób z czerwonymi sercowymi balonikami powiewającymi nad głowami ustawiło się na starcie. Niesamowity widok. Mój mąż jak marudził przed biegiem, że mu się nie chce, że robi to tylko dla mnie tak po biegu nie zamarudził już ani słowem co oznacza, że mimo tego, że się do tego nie przyznaje to bieg mu się podobał. Żałował tylko, że ja zdychałam (tak, byłam słabszym ogniwem w naszej biegowej parze), bo jak stwierdził mogliśmy dobiec szybciej do mety. Średni czas wyszedł nam 5:46min/km, więc według mnie nawet nie najgorzej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz