poniedziałek, 29 lutego 2016

Wilki


Wczoraj w ponad 170 miejscowościach w Polsce i na świecie odbył się bieg Tropem Wilczym pamięci Żołnierzy Wyklętych, w którym udział wzięło ponad 40 tys. biegaczy. W tym roku po raz pierwszy zorganizowano ten bieg również w Krakowie. W pięknej scenerii w Muzeum Lotnictwa pomiędzy starymi zabytkowymi samolotami 500 biegaczy pokonywało dystans 5 km ku czci żołnierzy polskiego podziemia antykomunistycznego i antysowieckiego, którzy byli tropieni, więzieni i mordowani.
Zanim jednak rozpoczął się bieg główny, biegacze oddali hołd żołnierzom minutą ciszy, a następnie w formie rozgrzewki pokonali dystans 1963m, który to nawiązywał do roku śmierci ostatniego partyzanta niepodległościowego.
Dystans 5 km pokonałam w 26'08''. Spokojnie, na luzie,  bez szaleństwa, bo bałam się o swoją łydkę, która to ostatnio co chwilę po dłuższym bieganiu mnie pobolewa. Zresztą nie chodziło o ustanawianie rekordów tylko o sam udział w biegu. Po prostu czułam, że muszę tu być, że muszę biec, ot takie moje solidaryzowanie się z wyklętymi. Wyniosły nastrój imprezy, wspaniali ludzie, aktywne spędzenie czasu, czyli same plusy takiej imprezy biegowej. I co najważniejsze, nie padało, chociaż wszystkie prognozy pogody, wróżbiarze,  przepowiadacze zdrowotni typu "tu mnie strzyka, tam mnie łupie" zapowiadali - nie - wręcz grozili, że będzie lało, że będzie mokro, zimno i paskudnie. Coś tam nad nami jednak czuwało, bo owszem poopalać to się nie dało, bo słońca nie było ani troszkę, ale za to ani jedna kropla nie spadła z nieba.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz