poniedziałek, 14 marca 2016

myślenickie bieganie w deszczu


Powinnam napisać coś, cokolwiek o moim udziale w 2 Myślenickim Biegu Ulicznym, który odbył się wczoraj w strugach deszczu na Zarabiu w Myślenicach, pod Krakowem. Dystans 10 km. Pogoda deszczowa, w butach chlupało, ale biegło się całkiem dobrze. Życiówki nie zrobiłam, bo i nie zakładałam, że zrobię. Medal dostałam. Dodam, że taki "se" , na kolana mnie nie rzucił, ale ważne, że jest. Satysfakcją moją było, że nic mnie nie bolało po biegu, żaden mięsień, żadne ścięgno, nic. I gdybym pisała o tym wczoraj, to pewnie piałabym z zachwytu. Niestety wczoraj brakło na pisanie czasu i chęci i dzisiaj jak piszę o tym to już tak kolorowo nie jest. Boli. Boli łydka. Zaczęła boleć bez żadnego powodu dzisiaj przed południem w pracy, gdy siedziałam, nie ruszałam nogą, nie chodziłam, nie nadwyrężałam, nic. Postanowiła boleć i boli. Ot, takie grymasy kobiecej łydki. Obłożyłam lodem, pomasowałam i czekam aż przejdzie. Ponoć jutro ma być załamanie pogody. Jakimś śniegiem ma sypnąć czy coś takiego, więc mam nadzieję, że te bóle to takie starcze już są na zmianę pogody, a nie kontuzja jakaś postanowiła się odnowić, bo ja na kontuzję to czasu nie mam. W niedzielę w Krakowie jest Półmaraton Marzanny i koniecznie chcę wziąć w nim udział.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz