niedziela, 8 maja 2016

bieg, o którym nie chcę pamiętać

Bloga tego piszę przede wszystkim dla siebie i może kiedyś dla mojego dziecięcia, jeśli będzie mu się chciało czytać za jakieś  sto lat wywody mamusi, bo zdaję sobie sprawę z tego, że nie są to posty najwyższych lotów, a bardziej podchodzące pod grafologię. Cóż, jestem umysł ścisły, nie można mieć wszystkiego. Piszę żeby zachować wspomnienia. Czas tak szybko płynie, ja szybko biegnę przez życie (chociaż przez życie szybko biegnę, bo w zawodach biegowych to już nie bardzo, ale o tym za chwilę) tyle się dzieje, umysł tego nie spamięta, a niektóre wspomnienia warto zatrzymać. Czasami wchodzę w starsze posty i śmieję się sama z siebie, z własnego toku myślenia w danym momencie, z głupich pomysłów, które wydawały mi się wtedy najmądrzejsze na świecie.
Po co o tym wszystkim piszę?
Ano po to, bo nie jestem pewna czy chcę pamiętać o moim udziale w XIV Biegu Skawińskim na 10km, który odbył się wczoraj. Zmiażdżył mnie i dlatego nie są to miłe wspomnienia.


Chociaż jak już cokolwiek napisałam to i tak to ze mną zostanie to może warto dokończyć. Ot taka przestroga na przyszłość.
Już dawno nie byłam tak zdołowana jak po tym biegu. Wymyśliłam sobie, że pobiegnę rekreacyjnie tempem 5:30 min/km, bo nie czułam się na siłach na żadne życiówki, ale takie 5:30 to przecież spokojnie miałam zrobić z palcem w nosie. I co? I po dwóch pierwszych kilometrach myślałam, ze ducha wyzionę. Nie utrzymałam tempa, co przedstawia poniższy wykres z międzyczasami.


Byłam wściekła na siebie, pogodę, trasę, ludzi, i tak biegnąc zastanawiałam się po co mi to wszystko. Tylko stres i męczarnia, a przecież bieganie miało być przyjemnością.
Najbardziej bolało, jak wyprzedzali mnie znajomi, którzy wiem, że są ode mnie wolniejsi, a mieli siłę mnie jeszcze dopingować, żebym przyspieszyła, a ja nie miałam siły nawet oddychać. Zmasakrował mnie ten bieg fizycznie i zdołował psychicznie. Zmęczenie fizyczne przeszło, dół psychiczny pozostał. Na dzień dzisiejszy nie mam ochoty brać udziału już w żadnych zorganizowanych biegach, a tu już w piątek czeka mnie Bieg Nocny w Krakowie na dystansie 10 km, na który zapisałam się już dawno, wtedy jeszcze pełna nadziei na lepsze wyniki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz