piątek, 20 maja 2016

kilka słów o krakowskich spotkaniach biegowych

Dokładnie tydzień temu zaczęły się Krakowskie Spotkanie Biegowe, które trwały do niedzieli. Tydzień temu kończyłam właśnie bieg na dystansie 10 km w takiej ulewie, że nie widziałam nic przede mną. Bieg Nocny. Byłam tak przemoczona, że aż mi było ciężko, a buty potem schły dwa dni. Gdyby nie ta ściana deszczu to byłby to świetny bieg. Piękna oprawa, światła, ognie, dymy. Śliczna trasa przez Stare Miasto. Tylko ludzi startujących było za dużo, bo około 3 tysiące osób. Było ciasno, i to tak, że czasami trzeba było iść, bo nie dało się biec. To było w piątek.


Natomiast w sobotę wzięłam udział w mini maratonie. Bieg z Błoni na Kopiec Kościuszki i z powrotem. Oczywiście sobota była kolejnym deszczowym i pochmurnym dniem, ale na szczęście na sam bieg, nie padało. Biegło mi się super pomimo lekkiego zmęczenia po piątkowym Biegu Nocnym.
I niedziela. To był dzień maratonu. Swój pakiet na ten bieg oddałam koledze, bo nie czułam się na siłach aby wziąć w nim udział. Zwyciężył rozsądek. Ale pojechałam do Krakowa kibicować ludziom z mojej grupy biegowej, którzy brali w nim udział i było mi trochę żal, że ja nie biegnę i bardzo im zazdrościłam. Jednak po tych dwóch dniach biegowych przypomniał mi o swoim istnieniu mój piszczel, który zaczął pobolewać, więc w sumie dobrze, że się nie porwałam na ten maraton, bo pewnie musiałabym długo się zbierać  do kupy. Nie biegam już prawie tydzień, bo dałam piszczelkowi czas na regenerację. Za dużo przerwy od biegania mnie to ostatnio kosztowało gdy wkradło się zapalenie okostnej i teraz jestem bardziej wyczulona na wszelkie sygnały od kopytek. Chociaż przyznam, że zaczyna mnie już nosić i chętnie bym pobiegała.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz