Kolejny raz ostatni dzień w roku spędziłam na biegowo biorąc udział w 13 Krakowskim Biegu Sylwestrowym. Może na biegowo to trochę za duże słowo, bo te 5 km od startu do mety zajęło mi 50 minut. Tak wiem, niektórzy szybciej chodzą i uwierzcie mi, że takie tempo bardzo mnie umęczyło. Niestety nie dało się szybciej, bo biegliśmy grupą z małymi dziećmi, ludźmi niebiegającymi oraz całą kupą rekwizytów.
Przebraliśmy się za murzyńskie plemię i wśród okrzyków, muzyki murzyńskiej płynącej z przenośnego sprzętu grającego, rytmów wybijanych na bębnach, tańców i wygłupów dotarliśmy do mety. Muszę koniecznie wspomnieć, że pogoda dopisała. Był lekki mrozik ale słonecznie, więc wcale nie zmarzłam pomimo tego, że ubrana byłam mało zimowo. Zresztą sama atmosfera biegu rozgrzewała uczestników i nikt nie narzekał, że mu zimno.
Ten bieg to taki specyficzny bieg, gdzie liczy się fajne, ciekawe, wymyślne przebranie i dobra zabawa, dlatego też oprócz dekoracji zwycięzców, którzy pierwsi wpadną na metę nagradzani są też najlepiej przebrani biegacze, dzieci, pary i drużyny. W tym roku, tak jak w poprzednim zdobyliśmy 1 miejsce jako najlepiej przebrany zespół i w ten sposób będąc na podium zamknęłam swój biegowy rok, który ogólnie pod tym względem był marnym rokiem. 2017 będzie lepszy. Musi być.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz