Moja psa się na mnie obraziła. Tak na poważnie. Nie wiedziałam, że to w ogóle jest możliwe, aby pies rzucił takim fochem, że mimo upływu czasu (to było wczoraj) nadal nie mogę o tym zapomnieć i męczy mnie to okrutnie.
Co takiego się stało?
W środę, a wiec przedwczoraj wpakowałam psę do auta i pojechałyśmy nad rzekę na takie spokojne wybieganie. Przebiegłyśmy razem prawie 9 km. To było w środę, natomiast wczoraj wieczorem pojechałam na trening z moją grupą biegową, na wspólne bieganie. Jako, że mieliśmy kilka spraw biegowych do obgadania i w ogóle chciałam sobie porozmawiać z ludźmi spokojnie, to nie wzięłam ze sobą mojego husky'ego. Po pierwsze biegała przedwczoraj, więc stwierdziłam, ze jej wystarczy, bo przecież jeszcze młoda i nie powinna przesadzać z intensywnością, a po drugie, jako że młoda (ma 8 miesięcy) to skacze po wszystkich ludziach z radości, ciągnie się do dzieci i zwierząt i trzeba ciągle na nią uważać, pilnować i spokojnie się z nikim nie porozmawia.
Gdy wróciłam z treningu do domu, to nawet nie przybiegła się przywitać. Bardzo się wystraszyłam, bo to nie było normalne. Poszłam jej poszukać, a ona leżała sobie za ścianą i nawet na mnie nie chciała spojrzeć, a gdy podeszłam i zaczęłam głaskać po pyszczku to tak smutno na mnie patrzyła. Nadal mam przed oczami widok jej pyska i tych smutnych oczu. Nie wiem skąd wiedziała, że byłam na bieganiu, a nie np. w pracy czy sklepie. Nie wiem, ale wiem, że więcej jej tego nie zrobię i będę zabierać ją wszystkie treningi biegowe, bo drugi raz widoku tych smutnych oczu to ja już nie zniosę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz