czwartek, 1 stycznia 2015

biegowe zakończenie roku czyli XI Krakowski Bieg Sylwestrowy

Krakowski Bieg Sylwestrowy to impreza biegowa, na którą zjeżdżają się biegacze z całej okolicy i nie tylko. To taki bieg, gdzie nieważny jest czas, zdobyte miejsce (przynajmniej dla większości), a najważniejsza jest dobra zabawa.
Biegacze w najbardziej wymyślnych przebraniach, często angażując w to rodzinę i przyjaciół, biegną ulicami Krakowa pokonując dystans 5 lub 10 km.

Dla mnie to takie zamkniecie biegowego roku, chociaż przyznam, że pod względem biegowym nie był on dla mnie bardzo udany. Cóż. Następny będzie lepszy.
Już po raz drugi wzięłam udział w tej imprezie. W tamtym roku, wraz z kilkoma koleżankami, gdy dotarłyśmy do mety, pokonując te 5 km, zafascynowane całą tą oprawą, tą atmosferą biegu, tymi cudownymi przebierańcami, umówiłyśmy się, że za rok stworzymy zespół, przebierzemy się tak samo tematycznie i pobiegniemy wspólnie.
Tak też zrobiłyśmy. Pomysłów na przebranie było wiele, jednak wygrał strój murzyński, bo prosty, łatwy a za to jaki efekt.
Największy problem był z pomalowaniem twarzy na czarno. Tak się nam wydawało, że co to jest machnąć kilka razy czarną farbką i już. Trzeba się było jednak trochę natrudzić, aby ją rozprowadzić równomiernie, uważając na oczy.
Przed biegiem zgłosiłyśmy się do konkursu na najlepiej przebrany zespół. Zrobili nam fotkę, zapisali nazwę i nasze numery startowe i mogłyśmy się spokojnie ustawiać na starcie.
Przez większość trasy nie biegłyśmy tylko szłyśmy. Po pierwsze bałam się trochę o nogę, po drugie
większość z nas nie biega, więc z kondycją różnie. Ale przecież nie chodziło o czas, tylko o zabawę. Nie wspomnę już o wielkim bębnie afrykańskim, który uwieszony miałam na biodrze i wybijałam nim rytmy afrykańskie. Już pojawiły mi się olbrzymie siniaki na tym biodrze, ale co tam. Dobrze, że w trakcie tych 5 km zmieniałyśmy się z koleżanką z dźwiganiem tego ciężaru, bo sama chyba nie dałabym rady biec z wielkim, ciężkim bębnem i jeszcze wybijać rytmy.
Na mecie były oczywiście medale i róże dla każdej kobiety. Zanim odstałyśmy swoje w kolejce po ciepły posiłek (w końcu było ok 1700 biegaczy) to już tak zmarzłam (bo było -6 stopni), że marzyłam tylko o tym aby wrócić do budynku gdzie było biuro zawodów i depozyt, dlatego podeszłyśmy tylko na chwilę pod scenę, gdzie było dekorowanie zwycięzców. I to był nasz błąd, bo się okazało, że zdobyłyśmy 3 miejsce jako najlepiej przebrany zespół. Owszem, nagrodę mamy do odebrania, ale żal mi, że nie stanęłyśmy na podium. Trudno.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz