piątek, 2 stycznia 2015

żeby tradycji blogowej stała się zadość ... podsumowanie

Jako, że nastał nowy rok ... tak wiem, nic, kompletnie nic się nie zmieniło, no oprócz tej piątki w dacie zamiast czwórki. Tak, to będzie powód do irytacji dla większości ludzi przy wpisywaniu daty jeszcze przez jakiś czas. Ale nie o tym chciałam.
Zatem, jako, że nastał nowy, 2015 rok, trzeba by pójść za tłumem i zrobić podsumowanie biegowe tamtego roku.
A więc ... (tak wiem, nie zaczyna się zdania od "a więc" , ale mi tu akurat bardzo pasuje)
.....
I teraz po chwili ciszy powinny być bębny (no dobra, dajmy bębny), są.




Tadam! W tamtym roku, czyli 2014, przebiegłam 1105 km.
Tak mi mówi endomondo, a ja mu wierzę, bo dokładnie zapisywałam każdy przebiegnięty kilometr, nawet ten na bieżni.
Najpierw pomyślałam, że wow, aż tyle, ale potem sobie przypomniałam walkę z nogą moją własną przez ostatnie miesiące i już wiem, że nie tyle, ale że tylko tyle. Bo gdyby noga się nie zepsuła to byłoby spokojnie z 300 km więcej. No cóż. Przynajmniej teraz jest niższa poprzeczka do przeskoczenia na ten rok. Pod warunkiem oczywiście, że naprawię tę nieszczęsną nogę.


edit:
czytam co to napisałam i zaczęłam się zastanawiać, czemu endomondo nazwałam jako "on", a nie "ona". Bijąc się więc z własnymi myślami (tak, często dyskutuję sama ze sobą) stwierdziłam, że pewnie dlatego "on", bo to program. Tylko od razu nasunęła się myśl, że w telefonie to endomondo to kobitka, czyli "ona", bo aplikacja. Aj, jaj, jaj. Może ja już przestanę myśleć. GENDER.

edit1:
Jeszcze mnie natknęło, że trzeba by wrzucić jakiś wykres dla udokumentowania moich 1105 km.
Oto on:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz