piątek, 23 stycznia 2015

przegapiłam "Blue Monday"

Aaaaaaa, przegapiłam najbardziej depresyjny dzień w roku, tzw. Blue Monday.
Podobno był w poniedziałek 19 stycznia. Wikipedia podała mi, że to nie jakieś tam wymysły, tylko stworzony został specjalny algorytm, który wyznacza ten dzień. Wow, udajmy, że uwierzyłam.
Próbowałam sobie przypomnieć co się działo w moim życiu w poniedziałek i nic, zupełnie nic ciekawego się nie wydarzyło, a na pewno już nie był on beznadziejny, ot taki nijaki. Ale szkoda, że nie wiedziałam, że powinien być najbardziej depresyjny, bo zaopatrzyłabym się w czekoladę.
Przynajmniej bez wyrzutów sumienia wciągnęłabym ze dwie, no może trzy tabliczki tego pocieszacza. Bo w końcu lepiej zapobiegać niż leczyć (i tu mówię o tej domniemanej depresji co to miała mnie dopaść w ten "Blue Monday").
Przez chwilę sobie pomyślałam, że to dzisiaj powinien być taki depresyjny dzień, przynajmniej dla mnie, bo słońca nie było cały dzień, tak ponuro i zimno, badania, na moją nogę nie wychodzą tak jakbym chciała (ale to dopiero początek, więc nie ma się co smutać), a poza tym nic, kompletnie nic mi się nie chce. Taka wyssana jestem z całej energii.

Ale nie, nie będą mną rządzić żadne algorytmy i od razu w ramach buntu pomyślałam o jakiś miłych rzeczach dzisiaj. Nie wiem czemu akurat, te wpadły mi najpierw na myśl, ale kto pierwszy ten lepszy, więc wymieniam:
1. Przejechałam przez całe miasto w piątkowe popołudnie w 40 minut, a dawałam sobie 1.5 godziny.
2. Gdy się zakręciłam na jednym z dziwnych rond w Nowej Hucie w Krakowie i ustawiłam się na złym pasie, to wystarczyło się uśmiechnąć do pana z tyłu i mnie wpuścił (no, nie jest jeszcze tak źle, chociaż to moje złośliwe ja powiedziało mi w duchu, że to z litości).
3. Uratowałam piankę z piwa, nie wyleciała ze szklanki.
4. Uśmiałam się z fajnego obrazka na demotywatorach. Oto on.

5. Gdy wróciłam do domu, moja kota spała w mojej sypialni, nie u dziecięcia mego, gdzie sypia zazwyczaj, do tego dała się wygłaskać bez marudzenia.

Każdy ma jakieś miłe, śmieszne momenty w dniu. Trzeba o nich pamiętać. Dość z narzekaniem, a taki "Blue Monday" czy "Blue Friday" po prostu nie istnieją.

2 komentarze:

  1. od rana trąbili wszędzie o tym najgorszym dniu, więc nie miałam jak nie wiedzieć. ale nic wyjątkowego mi się nie przytrafiło. czułam się też w normie.

    OdpowiedzUsuń
  2. ja właśnie nie wiem jak to się stało, że ja nic nie słyszałam, też mi wszyscy mówią, że od rana wtedy wszędzie o tym trąbili

    OdpowiedzUsuń