wtorek, 10 lutego 2015

bez kija nie podchodź

Właśnie mija tydzień od kiedy poruszam się o kulach i już domownicy mają mnie dosyć.
To jest tak jakby ktoś złapał dzikie ptaszysko i umieścił w klatce.
Całe swoje życie starałam się być niezależna od wszystkich i wszystkiego, i całkiem dobrze mi to staranie wychodziło. A tu nagle przez głupią nogę muszę liczyć częściowo na pomoc innych i to w najprostszych czynnościach. To niestety są uroki mieszkania w domu ze schodami, bo np. jak się już wyskrobię na górę to sobie nagle przypominam, że czegoś nie wzięłam i muszę prosić o przyniesienie. I tak ciągle coś. Jak ja nie lubię się o nic prosić, nie cierpię wręcz. A tu pokonywanie nawet kilkunastu metrów o kulach jest bardzo uciążliwe.
Dlatego jestem rozdrażniona, wściekła, wkurzona i mam wszystkiego i wszystkich dosyć. Nie wiem jak ja wytrzymam jeszcze te 5 tygodni o kulach. Dobrze, że niedługo ferie. Wyjeżdżamy z grupką znajomych na tydzień. Trochę odpocznę od tego domu i tych wstrętnych schodów, a pokój hotelowy jest nieduży, więc wszystko będę miała pod ręką. Tylko, że najpierw trzeba spakować na ten wyjazd swoje rzeczy i reszty rodzinki też.
Ojć, jak sobie o tym pomyślę to już mnie nerw łapie, bo się trzeba trochę nachodzić po domu żeby zgromadzić wszystkie potrzebne rzeczy w jednym miejscu, a ja mało chodząca przecież jestem. Ech.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz