niedziela, 19 kwietnia 2015

o krakowskich spotkaniach biegowych i o mojej zesputej nodze

Krakowskie Spotkania Biegowe to weekend pełen biegów w Krakowie. Początek to piątkowy Bieg Nocny, w sobotę bieg RMF-u, bieg par, biegi dla dzieci, oraz Mini Maraton. Niedziela natomiast należy do maratonu krakowskiego.

Pojechałam wczoraj na mini maraton w roli kibica. Biegły moje koleżanki, biegł mój tata, kuzynki córka też brała udział w biegu dla dzieci. I pierwszy raz wczoraj poznałam co to znaczy ból serca. Dosłownie, nie w przenośni. Jak zobaczyłam to morze żółtych ludzi (wszyscy w koszulkach RMF-u) biegnących do mety w biegu RMF-u, te tłumy startujące w mini maratonie to z żalu, że ja nie biegnę zaczęło kłuć mnie serce. Dosłownie mnie kuło.
A ja? Najpierw miałam wziąć udział w maratonie, zrezygnowałam. Potem miałam biec w Biegu Nocnym - zrezygnowałam. Z mini maratonu też musiałam zrezygnować, bo noga nadal boli.
Teraz będzie o nodze.
Kolejny raz zmieniłam lekarza. Ten zlecił rtg, które potwierdziło, że kość strzałkowa się już zrosła. I niby wszystko powinno być ok, a noga jak bolała tak boli. Zlecił więc dokładne badanie usg, podejrzewając, że może kostnina tworząca się przy zroście złapała nerw strzałkowy i dlatego boli. Tak dokładnego usg to nigdy nie miałam. Pani nagrała filmik z wnętrza tej mojej nogi i wysłała lekarzowi. Do tego zdjęcia i dokładny opis. I co? Nerw w porządku. Wszystko jest dobrze, a noga jak bolała tak boli. Stwierdziła, że być może jakiś troczek (nie wiem co to) trzeba by poluzować, bo nic innego ona nie widzi, ale sam troczek nie powinien mnie aż tak boleć. Powiedziała, żebym spróbowała biegać, może w trakcie biegania, gdy ta noga będzie w ruchu owy tajemniczy troczek poluzuje się sam. To samo powiedział mi potem lekarz, który po wielu minutach myślenia otwarcie stwierdził, że on nie wie co mi jest. Mam więc biegać, a jak ból nie przejdzie to po 3-4 tygodniach zgłosić się ponownie i wtedy to już trzeba będzie tą nogę otwierać, a więc operacja.
Zaczęłam zatem biegać. Tylko to nie takie proste. Najgorzej jest na początku, bo ból jest prawie nie do zniesienia, ale potem jest już ok. Czemu?  Zastanawiałam się do czego to porównać i już wiem. Boli tak jakby ktoś wbijał igłę. I wyobraźcie sobie, ze wbijacie sobie igłę powiedzmy w rękę. Pierwsze 10-20 ukłuć jest bolesne, ale kolejne już nie bolą, bo owa przykładowa ręka jest już zdrętwiała. Tak samo mam z nogą. Najgorzej na początku i oczywiście kiedy skończę biegać. Pojawił się za to inny problem. Ja, która pół roku temu przebiegła maraton, a więc 42 km, nie jestem w stanie przebiec 5 km. Nie mam siły. To niesamowite, ale nie mam i gdy z biegu przechodzę w marsz dysząc jak stara lokomotywa ból nogi powraca. Biegam po bieżni, bo boję się wyjść w teren, bo nie ufam swojemu organizmowi, nie ufam swojej nodze. Boję się biegać. Potrzebuję motywacji aby przebiec chociaż 5 km bez zatrzymywania, żeby zmasakrować tą nogę, bo może wtedy owy troczek się poluzuje. Dlatego wymyśliłam, że w sobotę uderzam na Krakowskie Błonia. Pobiegnę w Parkrunie. Jest to bieg, który odbywa się w każdą sobotę. Biegają naokoło Błoń w Krakowie dystans 5 km. Czasami startuje nawet ponad sto osób, więc motywacja aby biec będzie, gdy zobaczę jak mnie wszyscy wyprzedzają. Taki mam plan, bo dłużej już tego mojego "nogowego kalectwa" nie zniosę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz