czwartek, 2 kwietnia 2015

chować się!!! kleszcze atakują

Nie wiem czy to wina łagodnej zimy (hm, w moim odczuciu wcale nie była taka łagodna, no dobrze, nie przywaliło 30 stopniowym mrozem, więc uznajmy, że była) czy  te paskudy, o których chcę napisać tak się już zmutowały, że mają gdzieś mrozy. Nie wiem co jest przyczyną, ale to już nie jest normalne. To jest inwazja.
Moja kota, sierściuch, który  potrafi spać cały czas, wszędzie i w każdej pozycji, codziennie przychodzi do domu cała obwieszona kleszczami, jak choinka bombkami. Jedne już sobie znalazły miejscówki i zadowolone opijają się jej krwią, inne te mniej zdecydowane, jeszcze wędrują po sierści. Prawda jest taka, że kota wracająca z pola (małopolskiego pola, reszty Polski dworu, dworza, czy innego dziwnego określenia, no dobrze przyjmijmy, że z zewnątrz) najpierw odwiedza ze mną toaletę, gdzie zostaje oczyszczona z przyjaciół, a dopiero później zostaje wpuszczona "na salony". Zapytacie, czemu toaletę, a więc dlatego, że kleszcza nie tak łatwo ukatrupić, więc jak już mam taką bestię na pensecie to ją od razu wrzucam do muszli klozetowej i spuszczam wodę.
Ja nie wiem gdzie ona te kleszcze zbiera, jak większość swojego życia spędza śpiąc w domu. Tak naprawdę wychodzi na zewnątrz tylko po to aby załatwić swoje potrzeby fizjologiczne, rozprostować kości i przynieść mi na taras (zapewne w podzięce za opiekę) nadryzioną mysz czy ptaszka bez głowy.
Wracając do kleszczy, to aż strach wypuścić teraz dziecko z domu, bo od razu moja wyobraźnia częstuje mnie wizją boreliozy czy kleszczowego zapalenia mózgu.
Przez ostatnie kilka dni wiosna zamieniła się ponownie w zimę. Sypie co chwilę śnieg i jest zimno. Wszyscy marudzą, że Święta Wielkanocne za pasem (wszak mamy dzisiaj Wielki Czwartek), a tu tak paskudnie na zewnątrz. Wszyscy marudzą, a ja się cieszę, bo może natura sama zapanuje nad inwazją kleszczy i tym małym potworkom przemarzną te skorupiaste tyłki.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz