niedziela, 2 marca 2014

zepsute kolano

Tym razem zepsuło mi się kolano. Ale od początku.
Wczoraj przebiegłam 19km i 200m. Chciałam sprawdzić czy jest sens w ogóle wybierać się na ten Półmaraton Marzanny, bo ja nigdy nie przebiegłam 21km za jednym zamachem.
Spróbowałam więc. Tylko 19 km bo więcej się po prostu nie dało. Miałam już tak dość, że aż mi się płakać chciało.
Po biegu bolało mnie wszystko. Nogi, plecy, ręce, szyja. Stwierdziłam, tak ma być, przejdzie.
I rzeczywiście wszystko przeszło oprócz kolana i to lewego. Przebierałam tymi nogami na zmianę, więc dlaczego jedno boli, drugie nie. Hm, pozostanie to dla mnie tajemnicą.
Ale czuję się jak stary Maluch (no wiecie, takie autko z dawnych czasów Fiat 126p). Gdzie jak dało mu się wycisk rozpędzając się do 70km/h to zaraz coś się sypało.
Ja się sypię.
Może ja jestem za stara na bieganie. Ech.
Będę musiała pomęczyć Wujka Google odnośnie tego kolana. Co to tam boli, czemu boli, co zrobić by nie bolało i jak to naprawić... byle szybko.
Wieczorem się tym zajmę, bo na polu (krakowskie "pole", reszty świata "zewnątrz") jest wiosna. Do tego niedziela, więc czas dla rodziny. Muszę ich gdzieś wyciągnąć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz