wtorek, 8 lipca 2014

bieganie w ekstremalnych warunkach

Pogoda ostatnio oszalała. Nie można już spokojnie pobiegać, bo albo leje jak z cebra, albo praży jak na pustyni.
Ostatnio biegałam w deszczu. Nie, ja nie z tych co to potrzebują się sprawdzić w każdych warunkach. Gdy wychodziłam z domu to nic nie zapowiadało, że za chwilę lunie. Przebiegłam kilka kilometrów i nawet nie zdążyło pokropić, bo przecie schowałabym się pod jakimś zadaszeniem. Nagle znikąd pojawiła się ściana deszczu. Tak się wściekłam na tą całą pogodę że stwierdziłam, mam gdzieś, niech sobie leje. W końcu było dosyć ciepło, z cukru nie jestem. I wiecie co? To niesamowite uczucie biegać w deszczu. Bardzo przyjemne uczucie. Jedyne co mi przeszkadzało, to krople wpadające do oczu. Przydałyby się okulary przeciwsłoneczne, albo basenowe.

Za to dzisiaj mi tak dopiekło i miałam tak dosyć, że mało brakowało, a dzwoniłabym z 4 kilometra po transport, co by mnie zabrano do domu. I wcale nie wybrałam się na bieganie w południe tylko po 19:00. Wzięłam też ze sobą wodę, ale wychlałam ją już przy 2 km. Wybrałam trasę bardzo w górę i w sumie gdy już się wyskrobałam to było nawet ok. Wmawiałam sobie, że teraz to już będzie z górki. Bo niestety mieszkam w takim miejscu, że wszędzie jest wyżej. Ot taka dolinka wśród wzniesień. Zatem bieganie w okolicy miejsca mojego zamieszkania do łatwych nie należy.
Podsumowując:  w deszczu, nie,  przepraszam, w ulewie - biegałam, w upale też biegałam, pozostało mi bieganie wśród wichury i w czasie burzy. Oj tego ostatniego to chyba bym nie przeżyła. Niczego się tak nie boję jak burzy. A ja raczej z tych odważnych jestem. O tym lęku przed burzą to jeszcze kiedyś opowiem, ale nie dzisiaj.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz