poniedziałek, 21 lipca 2014

zawody biegowe od podszewki czyli I Bieg Dobczycki

Ostatnio miałam przyjemność przyglądać się i troszkę pomagać przy organizacji biegu, który odbył się w ostatnią sobotę w Dobczycach.
Mogę powiedzieć jedno, to było bardzo ciekawe doświadczenie i uważam, że każdy biegacz tudzież biegaczka, a w szczególności taki marudny biegacz/-ka, któremu to wiecznie coś nie pasuje i się nie podoba w zawodach biegowych powinien wziąć udział w organizacji takich zawodów.
Nie spodziewałam się, że przy organizacji takiej imprezy jest tyle pracy i to nie kilka dni przed zawodami, ale tygodnie, a nawet miesiące przed. Te wszelakie pozwolenia, zezwolenia, pisma itp, które muszą zostać wysłane i zaakceptowane w setki różnych miejsc z milionami załączników i to w odpowiednim czasie. Trzeba zorganizować tyle różnych rzeczy, których się nie widzi biorąc udział w zawodach. Zawsze starałam się być wyrozumiała dla wszelkich niedociągnięć, chociaż przyznaję, że zdarzało mi się wkurzać, gdy np. musiałam długo stać w kolejce po pakiet startowy itp. Od teraz patrzę na to już zupełnie z innej strony i nigdy złego słowa nie powiem na jakieś błędy w organizacji. Obiecuję.


W I Biegu Dobczyckim wzięłam udział razem z ponad 300 biegaczami pokonując dystans 10 km piękną trasą obok zamku i zalewu w Dobczycach. Jeśli ostatnio goniąc żubra w Niepołomicach (Bieg w pogoni za Żubrem) pogoda była nie do biegania, bo żar lał się z nieba i było duszno to tym razem skwar, który był można określić tylko jednym słowem - PIEKŁO.
Marnie poszedł mi ten bieg, chociaż bardzo dobrze znałam trasę i wiedziałam jak rozłożyć siły. Pogoda mnie pokonała. Kilometr przed metą zaczęłam słabnąć, brakowało mi tchu, miałam drgawki, w głowie zaczęło mi łupać. Musiałam zatem zwolnić. Nie lubię czapeczek z daszkiem, a tak bardzo żałowałam, że nie miałam nic na głowie. To była czysta głupota z mojej strony, na taki upał (około 40 stopni) biec z gołą głową. Powinnam się chyba cieszyć, że dobiegłam do mety, a nie zesłabłam po drodze. Na mecie byłam 20-sta wśród kobiet. Wiem, powinnam być zadowolona, bo jeszcze niedawno obstawiałam tyły, ale czuję lekki niedosyt. Na drugi rok będzie lepiej. Ważne, że dobiegłam i dostałam medal.
A o medalu powiem, że jest piękny. W końcu został dopieszczony przy projekcie w każdym calu. Osoby odpowiedzialne za jego projekt wzięły sobie za punkt honoru by stworzyć medal oryginalny, porządny i piękny, taki który będzie odznaczał się wśród innych zdobytych medali. Uważam, że udało im się to w 100%. Wisi sobie na ścianie wśród innych, ale przy pierwszym spojrzeniu na ową ścianę od razu rzuca się w oczy medal z I Biegu Dobczyckiego.

zdjęcie  Agnieszki Łapczuk-Krygier


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz