sobota, 13 czerwca 2015

weekendowy upał

Żar się z nieba leje.  Rolety pospuszczane w całym domu, a i tak jest wściekle gorąco. Wiem, wiem, naród polski to zawsze narzeka, albo nam za zimno, albo za gorąco. To ja już nie będę.
Obiecałam sobie kiedyś dużo aktywności fizycznej w weekendy, bo od poniedziałku do piątku kilkanaście godzin dziennie siedzę, ot, taka praca. Tylko jaką aktywność wybrać w taki upał, kiedy to człowiek zmęczony samym oddychaniem. Bieganie odpada, rower odpada, łażenie po górach też, bo upał = burze, a takiej adrenaliny to ja nie potrzebuję. Pływanie, hm. Tylko wolnego miejsca do pływania w okolicznych zalewach i jeziorkach czy basenach to ze świecą szukać. Owszem, im dalej od brzegu tym mniej ludzi, ale pływaczką jestem średnią (żeby nie napisać marną) to w głębiny się raczej nie zapuszczę.
Wybrałam fitness.
Rano poćwiczyłam trochę na gimnastyce dla biegaczy. Klimatyzacji nie było ale wiatraki chodziły jak szalone, do tego ranek, więc upał jeszcze nie był tak olbrzymi i jakoś to było. Po południu czekają mnie dwie godziny w innym klubie fitness. Mam nadzieję, że klimatyzacja będzie sprawna bo może być ciężko, szczególnie że druga godzina to ćwiczenia na TRX-ach. No cóż, byle się nie zniechęcać.
Boję się trochę jutrzejszego upału, bo o 13:00 na Błoniach Zabierzowskich koło Krakowa jest Bieg Kolorów, w którym planuję wziąć udział. Niby tylko niecałe 5 km i to truchcikiem, bo traktuję ten bieg jako zabawę i biegnę wraz z niebiegającymi koleżankami, ale będzie środek dnia, więc  największy skwar. No cóż, dam radę... mam nadzieję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz