środa, 14 maja 2014

dziwne, zaskakujące czy niewiarygodne zawody biegowe

Właśnie przed chwilą przeczytałam o zawodach biegowych, gdzie trzeba przebiec jedną milę czyli 1600m, czyli 4 okrążenia stadionu, ale przed każdym okrążeniem trzeba wypić puszkę piwa, tak więc aby dobiec do mety trzeba zrobić 4 okrążenia i wlać w siebie 4 puszki piwa.
Zawody te nazywają się Piwna Mila
I tak sobie myślę, że ale jak to? Jak pod względem technicznym to przebiec, bo ok, przed startem wypijam puszkę piwa, im szybciej tym lepiej, potem biegnę te 400m (jedno okrążenie stadionu) zatrzymuję się, piję kolejne i tu pojawia się problem, bo kto szybciej wypije ten szybciej będzie mógł kontynuować bieg. Już widzę jak męczę to piwo. Ja z tych ekonomicznych jestem, więc po dwóch piwach to ja raczej daleko bym nie pobiegła. Ale ok, przyjmijmy, że biegnę kolejne okrążenie. Piję trzecie piwo i ... padam. Tak, to zdecydowanie nie są zawody dla mnie.
Ale jak wesoło jest potem na mecie. Hihi.

Ostatnio odbyły się też specyficzne zawody biegowe gdzie meta goniła biegaczy "Wings For Life" Rewelacja.  To są zawody, w których koniecznie muszę kiedyś w przyszłości wziąć udział.
Bieg ten odbył się 4 maja 2014r. w 32 krajach i 34 lokalizacjach. W Polsce był w Poznaniu. Ech trochę daleko, ale co tam.
Na czym polega ten bieg?
30 minut po starcie zawodników ze startu wyrusza samochód - meta, który goni biegaczy. Każdy, kogo ów samochód wyprzedzi automatycznie kończy swój bieg. Jedzie on z prędkością 15km/h, po godzinie zwiększa tempo do 16km/h, po kolejnej do 17km/h, a po następnej do 20km/h, by po kolejnej pędzić z prędkością 35km/h.
Bieg  "Wings For Life" już jest szumnie zapowiadany za rok na dzień 3 maja 2015r.
Ja chcę, ja chcę, ja muszę tam być.


Kolejnymi ciekawymi biegami jest "Bieg Granią Tatr"
I pomyśleć, że w tamtym roku gdy odbył się ten bieg, człapałam sobie właśnie z Murowańca na Granaty, zastanawiając się co się dzieje, że Ci ludzie biegną, że gdzie biegną, po co i dlaczego?
Tak, wtedy bieganie i zawody biegowe były dla mnie jeszcze bardzo odległą i niezrozumiałą dyscypliną sportu.
Trasa prowadziła z Doliny Chochołowskiej przez Wołowiec, Starorobociański Wierch, do Schroniska Ornak, dalej granią Czerwonych Wierchów na Kasprowy, skąd zbiegano do Murowańca omijając Orlą Perć i Granaty potem na przełęcz Krzyżne, Wodogrzmoty Mickiewicza, polanę Waksmundzką i na metę do Kuźnic. Razem 70km i olbrzymie przewyższenie  +5000/-4900m.
Dyrekcja TPN nie wyraziła zgody na organizację tego biegu co rok, dlatego też kolejna edycja będzie dopiero w 2015r, czyli co dwa lata.
Podziwiam ludzi, którzy mają w sobie tyle samozaparcia, taka kondycję, tyle siły, że pokonują takie dystanse górskie.


Ostatnim biegiem, o którym chciałam tu wspomnieć jest Bieg Szlakiem Wygasłych Wulkanów, czyli dla mnie wow.
To bieg przełajowy w Złotoryi, gdzie tapla się w błocie,  brodzi po wodzie, w dziwnych trawskach, biegnie kanałami, czołga, przeskakuje przez różne przeszkody.
14 czerwca odbędzie się V Bieg Szlakiem Wygasłych Wulkanów na dystansie 13km.
Widziałam zdjęcia z biegu (z poprzednich edycji oczywiście) i wiem, że nigdy, ale to nigdy nie zdecyduję się na taki bieg i nie dlatego, że boję się ubrudzić, o nie, ja po prostu brzydzę się tych wszystkich płazów, gadów, owadów, które czekają na zawodników w przeróżnych zakamarkach brrrrr, ale podziwiam ludzi, szczególnie kobiety, które biorą w nim udział. Dla mnie było, jest i pewnie pozostanie to jako wielkie wow.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz