poniedziałek, 2 marca 2015

trzy cechy ludzkie, których nie znoszę

niesłowność...  fałsz...  kłamstwo...

Jak ja nie cierpię niesłownych ludzi. Dla mnie słowa mają dużą wartość. Jak coś komuś obiecam to choćby nie wiem co to dotrzymuję słowa. To dla mnie sprawa honoru. Dlatego nie mogę zrozumieć jak inni tak rzucają słowa na wiatr. Mówią jedno, robią drugie, albo nie robią wcale chociaż obiecali. To taki brak szacunku do drugiej osoby. Mam wrażenie, że taka niesłowność ostatnio się nasiliła, przynajmniej w moim otoczeniu. Nie wiem czym to jest spowodowane. Egoizmem? Brakiem czasu? Nie wiem czym, ale do szału mnie to doprowadza.


Fałsz. Nie potrafię spojrzeć komuś w oczy i powiedzieć coś zupełnie przeciwnego niż to co myślę tylko dlatego, żeby zrobić tej osobie przyjemność, a później do innych ludzi mówić prawdę gdy ta osoba nie słyszy. Nie mogę, no nie nie mogę. Dlatego albo się nie odzywam wcale albo mówię co myślę. I często słyszę, że jestem złośliwa, wredna, jędzowata, a ja po prostu jestem tylko szczera.
Bo jeśli ktoś nie chce usłyszeć prawdy to niech nie pyta. Chciałabym, żeby do mnie ludzie też mówili szczerze, bo jeśli pytam to chcę usłyszeć prawdę. Niestety często się zdarza, że prawdy o sobie dowiaduję się od osób trzecich zamiast bezpośrednio.
Ludzie, co z Wami jest?

I kłamstwo.
Ktoś kiedyś powiedział, że aby kłamać to trzeba mieć dobrą pamięć. Ja jej nie mam, może dlatego nie potrafię kłamać. I jak jestem jeszcze w stanie zrozumieć kłamstwo dla jakiś wyższych celów, (bardzo, bardzo wysokich) to generalnie kłamców nie znoszę. Ostatnio często mi się zdarza, że rozmawiając z kimś wiem, że mnie kłamie i śmiać mi się chce, ale ciągnę ten cyrk dalej obserwując jak się dana osoba pląta próbując wybrnąć z moich niewygodnych pytań. Bo kłamać to trzeba umieć.
I jeszcze jedno. Zaufanie buduje się bardzo długo, a stracić je można w trakcie jednej rozmowy. Pamiętajmy o tym.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz