wtorek, 22 kwietnia 2014

o moim nałogu ... słów kilka

Jedni piją, inni palą, jeszcze inni żyć nie mogą bez kofeiny.
Tak, przyznaję się, też mam nałóg. Paskudny, wstrętny nałóg.
Czemu myślę, że to już nałóg. A to dlatego, że jak to widzę, to mi się mózg wyłącza i nie panuję nad sobą i rzucam się na to.
Ech.
Mój nałóg to czekolada.



Na początku stycznia próbowałam z tym walczyć. Obiecałam sobie, że nie tknę. Nie wierzyli. Nikt mi nie wierzył. Dawali mi dwa dni. Ech. I dwa dni wytrzymałam. Czyżby znali mnie lepiej niż ja sama?
Ale to nie moja wina, że pojawił się na rynku nowy batonik, którego nie jadłam. I to nie była prawdziwa czekolada tylko biała. Bo przecież biała czekolada to nie czekolada.
Wieeeeem, nieprawda, ale tak sobie to wtedy wytłumaczyłam.
Ja nie jem czekolady, ja ją pożeram i to w ilościach hurtowych. Co to jedna tabliczka czekolady, to nic, to 3 minuty i po tabliczce.
Jednej tylko nie tknę. Czekolady z wasabi. To jest paskudztwo, przyznaję. Fuuuu.


Czemu teraz  myślę o czekoladzie i skąd ten tekst?
Bo oficjalnie uważam Święta Wielkanocne za zakończone. Bo zeżarłam już ostatniego czekoladowego zająca, którego moje dziecię przywlokło do domu (nie wiem skąd, od dziadków, ciociów, nie wiem, nieważne). W Święta ludzie objadają się ciastami wszelakimi własnej roboty, a ja obżarłam całą rodzinę z czekoladowych jajek, baranów, zajęcy. A te małe czekoladowe jajeczka z nadzieniem. Niebo w gębie. Wspaniałe.
Ale najwyższa pora z tym skończyć. Od dziś postaram się nie jeść czekolady, w żadnej postaci. Może wytrzymam dłużej niż dwa dni. Może napisanie tego tutaj jakoś w pewien sposób mnie zmotywuje, aby wyjść z tego nałogu. Bo to przecież nie jest normalne, żeby jeść czekoladę jak kromkę chleba.

A taki oto rymowanek znalazłam w sieci. O czekoladzie, tej płynnej.

Oda do czekolady

Jesteś cudownie słodkim napojem,
który uśmierza w mig niepokoje,
napełnia serce płynnym spokojem,
amortyzuje życia wyboje.

Sięgam po Ciebie wtedy, gdy pada,
gdy denerwuje mnie czyjaś wada,
gdy mi kręgosłup wieczorem strzyka,
kiedy ucieka rym do wierszyka,
gdy moje włosy są znów w nieładzie,
(co cieniem się na mój nastrój kładzie),
gdy praca życie o stres wzbogaca
( co przecież życie wydatnie skraca),
gdy się obudzić muszę o świcie,
nie wysypiając się należycie
i jeszcze w wielu innych momentach,
których mój umysł już nie pamięta.

Nieoceniona ma czekolado!
W rozterkach służysz mi dobrą radą.
i gdy zagraża mi przygnębienie,
twe towarzystwo najbardziej cenię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz